95 proc. swojego czasu na Ziemi ludzie spędzili w egalitarnych społecznościach zbieracko-łowieckich. W późniejszych społecznościach rolniczych warunki życia nieco się zróżnicowały, ale nadal pozostały relatywnie jednolite. Dopiero rewolucja przemysłowa, która rozpoczęła się w XVIII w. w Wielkiej Brytanii, zrodziła ogromne różnice w jakości życia, zarówno wewnątrz poszczególnych państw, jak i w przekroju międzynarodowym. Zarazem ta rewolucja zapoczątkowała najbardziej trwałą w historii ludzkości „wielką ucieczkę" od nędzy i śmierci w młodym wieku. „Źródłem współczesnych globalnych nierówności był w dużym stopniu właśnie sukces współczesnego modelu wzrostu gospodarczego" – zauważa Angus Deaton, zdobywca ubiegłorocznego Nobla w dziedzinie ekonomii.
Egzaltowanych lewicowych aktywistów, którzy walkę z wszelkimi nierównościami uważają za moralny imperatyw, ta myśl powinna otrzeźwić. Dopóty, dopóki świat będzie szedł do przodu, zawsze będą istnieli ci, którzy będą kroczyli w awangardzie, oraz maruderzy. „Kiedy pojawiają się nowe odkrycia czy nowa wiedza, ktoś musi korzystać z niej jako pierwszy, a nierówności wynikające z oczekiwania przez pewien czas to rozsądna cena za postęp i rozwój" – pisze guru w dziedzinie badań dobrobytu.
Czy to znaczy, że rzekomy wzrost nierówności dochodowych i majątkowych, o którym w alarmistycznym tonie pisze w głośnym „Kapitale w XXI w." Thomas Piketty, to po prostu humbug? Niezupełnie. Po prostu na zjawisko to trzeba patrzeć chłodnym okiem, bez emocji i moralnych uniesień. Wtedy okazuje się, że choć różnice dochodowe i majątkowe na świecie rosną, to jednocześnie wyrównuje się długość życia ludzi ubogich i zamożnych. A to jest istotna składowa dobrobytu. Z kolei nierówności w sferze materialnej niekiedy są pożyteczne, a niekiedy szkodliwe, i trzeba to umieć odróżnić. Deaton wskazuje, że walczyć należy z tymi, które są skutkiem plutokracji, czyli systemów politycznych faworyzujących zamożnych. To jest zresztą zasadnicza przyczyna krytycznego stosunku noblisty do finansowego wspierania ubogich krajów przez te zamożne. Taka pomoc często bowiem zwalnia elity polityczne krajów rozwijających się z obowiązku szukania wpływów podatkowych, a więc pozbawia je motywacji, aby budować system instytucjonalny sprzyjający rozwojowi ich gospodarek.