Za nami bowiem kolejna z tym tygodniu sesja, w czasie której ceny wahały się w okolicy wsparcia. Te wahania nie przełożyły się na nic, co miałoby wpływ na zmianę opinii o rynku. Przez cały tydzień pozostawaliśmy w zawieszeniu nie wiedząc, czy rynek spadnie niżej, czy też dojdzie do powrotu do wzrostów. O tym miało zadecydować zachowanie cen w odniesieniu do poziomu wsparcia, ale ceny od tego wsparcia się nie oddaliły, a tym samym nie ma podstaw do wyciągania nowych wniosków.

W czasie sesji pojawiły się dane o tempie wzrostu wynagrodzeń w polskim sektorze przedsiębiorstw. Oczekiwano wzrostu o 5 proc., a tymczasem zwyżka wyniosła 4,7 proc. Różnica nie jest duża i nie miała wpływu ani na notowania, ani na oczekiwania wobec RPP. Poruszenie za to wzbudziły dane z USA. Opublikowano wskaźnik cen konsumenckich CPI, który okazał się być nieco wyższy od oczekiwań. Szybko przełożyło się to na wzrost wartości amerykańskiego dolara (nasz rynek zbył dane milczeniem). Wyższa wartość CPI miałaby jakoby wpływać na większe szanse na wzrost stóp procentowych. Na razie jednak obawy nie powinny być duże. Po pierwsze, napięcia inflacyjne pozostają małe, a aktywność przemysłu i konsumpcji nie wskazuje, by miały się wyraźnie zwiększyć, a poza tym to nie CPI jest kluczową miarą inflacji wg. Fed. Jest nią wskaźnik PCE core, który pozostaje stabilny i nie wykazuje do tej pory tendencji wzrostowej.