Coraz wyraźniej widać, że przepisy, które miały chronić inwestorów, w praktyce nie tylko utrudniają ich funkcjonowanie, ale także ograniczają możliwość realizacji zysków. Dzieje się tak z dwóch powodów: każdy koszt wdrożenia przepisów przenoszony jest finalnie na inwestorów, a dodatkowo ograniczenie ryzyka musi się wiązać z ograniczeniem potencjalnych zysków.
Ciekawym przykładem złych skutków dobrych intencji jest ograniczenie pokrycia analitycznego, co wynika wprost z ograniczeń wprowadzonych przez regulacje MiFID II. W tym przypadku giełda stanęła na wysokości zadania, opracowując program nieodpłatnych analiz i rekomendacji, należy zatem mieć nadzieję, że inwestorzy wciąż będą mieli solidne podstawy do podejmowania swych decyzji. Szkoda tylko, że zamiast budowania nowych projektów rozwojowych konieczne jest gaszenie pożarów wznieconych przez nietrafione regulacje.
Optymizmem napawa, że pojawiają się także regulacje stymulujące rozwój rynku. W ciągu najbliższych tygodni pojawi się możliwość identyfikacji akcjonariuszy przez emitentów, co powinno ułatwić prowadzenie relacji inwestorskich czy też programów lojalnościowych dla akcjonariuszy. Rozszerzone zostaną wymogi dotyczące raportowania strategicznego, czyli daleko wykraczającego poza publikowanie historycznych danych finansowych. Oczywiście będzie to się wiązać ze sporymi kosztami, ale jednocześnie pozwoli lepiej zrozumieć ryzyka, na jakie narażone będą spółki w dłuższym horyzoncie czasowym. Inną pozytywną zmianą wydaje się wdrożenie jednolitego formatu raportowania sprawozdań finansowych (ESEF). Znów na etapie wdrażania wymagać to będzie dużego zaangażowania emitentów, ale w dłuższym horyzoncie powinno się przełożyć na ułatwienie raportowania i większą przejrzystość rynku kapitałowego.
Pojawiają się jednak coraz większe koszty (nie tylko finansowe) zapewnienia szeroko rozumianej zgodności z coraz szerzej stosowanymi regulacjami. Oprócz przepisów „giełdowych" emitenci są bowiem zobowiązani do przestrzegania wszystkich innych regulacji horyzontalnych, co oczywiście z jednej strony jest bardzo logiczne, ale z drugiej – powoduje mnóstwo problemów z jednoczesnym spełnieniem wymogów tych dwóch „porządków prawnych". Wdrożenie RODO było dość traumatycznym przeżyciem dla większości podmiotów gospodarczych, ale w przypadku spółki giełdowej powstają szczególne problemy „na wejściu" (dodatkowe zbiory danych osobowych) i „na wyjściu" (ewentualna konieczność publikowania raportu dla inwestorów w przypadku wycieku danych osobowych).
Oczywiście głównym zadaniem spółki giełdowej nie jest analiza regulacji, tylko generowanie korzyści dla akcjonariuszy. A to z kolei w coraz większym stopniu powiązane jest z możliwością zatrudnienia stosownych pracowników i/lub wdrażania nowych modeli biznesowych wynikających z cyfrującego się otoczenia. Już siedem lat temu jako SEG doszliśmy do wniosku, że finansowa motywacja pracowników spółek giełdowym jest mało efektywna z uwagi na dużą przejrzystość informacyjną emitentów, w tym zwłaszcza w odniesieniu do wyników finansowych i wynagrodzeń zarządów.