Amerykański rynek akcji wciąż nie może odrobić strat po mocnej przecenie z początku kwietnia. Tymczasem nasze indeksy biją kolejne rekordy. Amerykanie boją się potencjalnej recesji, ale czy te obawy są uzasadnione?
Z perspektywy analityka sytuacja, w której polskie indeksy mocno odbijają po przecenie, a w Stanach Zjednoczonych jest problem z tym odbiciem, jest na pewno bardzo ciekawa. Nieczęsto obserwujemy przecież tego typu sytuacje. Ze świecą można szukać momentów w historii, w których nasz rynek prezentował się tak mocno w stosunku do rynku amerykańskiego.
Można powiedzieć, że w końcu jednak los się do nas uśmiechnął.
To prawda. Ile razy mówiliśmy o tym, że polskie akcje są słabsze od amerykańskich i ta narracja towarzyszyła nam wiele lat. Wreszcie jednak mamy powód do dumy, ale też warto się zastanowić, skąd się to bierze. Z racji tego, że na rynkach finansowych karty rozdają Amerykanie, to tym bardziej należy prześledzić, co się dzieje w Stanach Zjednoczonych.
Patrząc na rynek, w ostatnich tygodniach rzuca się m.in. rozjazd między tym, jak zachowuje się dolar i obligacje amerykańskie, co też jest złamaniem dotychczasowej zależności.
Do tej pory amerykańska waluta zachowywała się podobnie jak rentowności amerykańskich, długoterminowych, bo 30-letnich obligacji. Był to naturalny przejaw wiary w to, że amerykańska gospodarka trzyma się mocno. Wzrost notowań dolara sugerował przecież, że będzie mniej obniżek stóp procentowych w cyklu i wszystko idzie w dobrą stronę. Od lutego mamy jednak rozjazd między zachowaniem dolara a wspomnianymi rentownościami obligacji. Dolar wyraźnie się osłabił, co wskazuje na zakład na recesję. Kapitał też zaczął odpływać ze Stanów Zjednoczonych, bo zaufanie do tamtejszego rynku finansowego się osłabiło. Przeciwnie zachowywały się rentowności 30-letnich obligacji, co też odzwierciedla premię za ryzyko w długim horyzoncie czasowym. Jest to brak wiary w to, że inflacja może być powstrzymana w dłuższej perspektywie. Jest to także odzwierciedlenie problemów fiskalnych Stanów Zjednoczonych. Obaw o to, co dzieje się w USA, jest sporo i rynek długu musiał to zdyskontować.
Ta niepewność w Stanach Zjednoczonych jest duża, ale dopiero chyba teraz zaczyna ona na dobre docierać do inwestorów.
Niepewność jest duża, ale też warto zwrócić uwagę na dane, które śledzą modele ekonometryczne. Fed z Atlanty ma dziennie aktualizowany model, który pokazuje zmianę dynamiki PKB i inflacji. Obecnie model ten pokazuje, że oczekiwania dotyczące inflacji i dynamiki PKB na I kwartał mocno tąpnęły po wybuchu wojny handlowej. Spadek oczekiwań, jeśli chodzi o kondycję amerykańskiej gospodarki, jest w pełni uzasadniony. Dane o handlu zagranicznym USA też pokazały, że amerykańskie spółki nie czekały na rozwój sytuacji, tylko już na początku roku mocno importowały towary, głównie z Chin, po to, by zabezpieczyć się przed wpływem ceł, które miał wprowadzić Donald Trump. To znajdzie odzwierciedlenie w dynamice PKB w I kwartale.