Groźny scenariusz węgierski

Jacek Lewandowski, z prezesem Ipopemy Securities rozmawia Przemysław Tychmanowicz.

Aktualizacja: 28.05.2013 08:06 Publikacja: 28.05.2013 06:00

Groźny scenariusz węgierski

Foto: Archiwum

Czy polski rynek kapitałowy może funkcjonować bez OFE?

Pewnie tak, natomiast warto się zastanowić, jakie skutki przyniosłaby likwidacja OFE. Sugestywnym przykładem są tutaj Węgry. Jeszcze w latach 90. rynek węgierski był o wiele bardziej atrakcyjny dla zagranicznych inwestorów niż Polska. Pojawiało się tam wiele inwestycji zagranicznych, przez co rozwijała się także giełda w Budapeszcie. W ostatnim czasie doszło tam jednak do bardzo wyraźnych zmian. Kiedy wchodziliśmy na rynek węgierski, obroty na giełdzie w Budapeszcie stanowiły około 50 proc. tego, co było w Polsce. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna. Po „nacjonalizacji" funduszy emerytalnych doszło do zmarginalizowania rynku. Dziś obroty to około 20 proc. tego, co notujemy w Warszawie. Zlikwidowano krajową bazę inwestorów, a dodatkowo  inwestorzy zagraniczni zaczęli omijać BSE. Po nacjonalizacji OFE, to grozi również nam.

Co dokładnie stałoby się  w Polsce, gdyby doszło do nacjonalizacji OFE?

Jedną z pierwszych konsekwencji byłaby dramatyczna wyprzedaż akcji na GPW. Najbardziej ucierpiałyby na tym małe i średnie spółki, którym pieniądze na rozwój dostarczają głównie fundusze emerytalne. Byłby to dla nich potężny cios – z powodu skali swojego biznesu, nie znalazłyby zainteresowania ze strony inwestorów zagranicznych i miałyby bardzo ograniczony dostęp do kapitału. Po etapie mocnej przeceny, w pewnym momencie doszłoby do stabilizacji. Wyceny zaczęłyby być atrakcyjne dla inwestorów zagranicznych, którzy byliby w stanie budować swoje portfele po niższych cenach. W średnim i dłuższym terminie, wraz ze wzrostem oszczędności Polaków, akcje byłyby znowu przez nas odkupywane – tyle że już po wyższych cenach. Podsumowując, na nacjonalizacji OFE stracilibyśmy wszyscy – w tym również Polacy trzymający swoje środki w TFI i inwestujący w akcje.

Od kilku lat mówimy o?budowaniu w Polsce centrum finansowego naszego regionu Europy. Czy dyskusja o funduszach nie koliduje z? tymi planami?

Z pewnością robimy krok do tyłu. Abstrahując od pełnej nacjonalizacji, w którą osobiście nie wierzę, to już sama dyskusja ma negatywny wpływ na rynki. Widać to w ostatnich tygodniach po zachowaniu polskich indeksów. Podczas gdy mamy do czynienia z historycznymi maksimami na indeksach w Stanach Zjednoczonych czy w Niemczech, polska giełda zachowuje się dużo gorzej. Ponadto, wielu zagranicznych emitentów, którzy rozważali przeprowadzenie IPO w Polsce, teraz na poważnie bierze pod uwagę inne rynki.

A może inwestorzy zdyskontowali już ten najczarniejszy scenariusz i kiedy poznamy szczegóły reformy emerytalnej nastanie hossa?

Brak nacjonalizacji OFE nie oznacza automatycznie hossy. Prawdopodobnie tak się stanie – wszystko zależy od ostatecznych rozwiązań, które zaproponuje rząd. Każde rozwiązanie polegające na przesunięciu czy obniżeniu składki będzie odebrane przez rynki negatywnie – pytanie, do jakiego stopnia. Jeszcze raz chcę podkreślić, że dla osób i instytucji działających na rynku kapitałowym, rozpoczynanie co roku dyskusji na temat OFE samo w sobie jest już dużym problemem. Wierzę jednak, że do nacjonalizacji OFE nie dojdzie i że nie będziemy drugimi Węgrami.

Gospodarka
Estonia i Polska technologicznymi liderami naszego regionu
Gospodarka
Piotr Bielski, Santander BM: Mocny złoty przybliża nas do obniżek stóp
Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku