Zwyżka notowań Banku Millennium po publikacji wyników za pierwsze trzy miesiące tego roku była kolejnym ważnym momentem dla oceny stanu naszej giełdy. Mimo że kwartalny zysk okazał się niższy od spodziewanego przez analityków, kurs poszedł wyraźnie w górę.
Potwierdza to, że na parkiecie króluje hossa, a w takich wypadkach inwestorzy mają skłonność do ignorowania gorszych wiadomości. Zawsze wśród napływających informacji są w stanie odnaleźć te pozytywne. Tym razem informacje te dotyczyły dalszego znacznego rozwoju biznesu Banku Millennium. Korzystnie mogły też zostać odebrane zapowiedzi na przyszłość.
Pochodną reakcji na kwartalne osiągnięcia Banku Millennium była poprawa nastrojów wokół całego sektora. W piątek to banki były motorem napędowym zwyżki. Głównie dzięki nim udało się warszawskiemu parkietowi ustanowić rekord. Dlaczego tak się stało, jest całkowicie zrozumiałe.
Wyniki Millennium zostały potraktowane jako zapowiedź korzystnych wiadomości z innych banków. Równocześnie taka reakcja rynku coraz wyżej podnosi poprzeczkę kolejnym insty- tucjom. Ich wyceny są powszechnie uznawane za wygórowane.
Wraz z coraz wyższymi współczynnikami wycen na porządku dziennym staje pytanie o to, na ile prawidłowo oddają one możliwości poprawy wyników przez banki w przyszłości.