Wiadomość o możliwości budowy gazociągu Baltic Pipe pomiędzy Polską i Danią podciągnęła w piątek kurs PGNiG o 5,2 proc., do 4,69 zł.
- Jest to bardzo pozytywna informacja dla spółki - komentuje Ludomir Zalewski, analityk DM PKO BP. - Do tej pory słyszeliśmy jedynie zapowiedzi, a teraz mamy porozumienie o współpracy - wskazuje, zwracając uwagę na fakt, że połączenie z Danią umożliwiające sprowadzenie gazu z Norwegii na pewno wzmocniłoby pozycję negocjacyjną PGNiG, zwłaszcza w rozmowach z Rosjanami.
Baltic Pipe budzi również wątpliwości. - Pojawia się pytanie, czy w sytuacji gdy jest kontrakt jamalski i ma się zwiększyć własne wydobycie gazu, projekty Baltic Pipe i terminal LNG będą w pełni wykorzystane - zastanawia się Tomasz Krukowski z CA IB Securities.
Budowa 200-kilometrowego gazociągu pomiędzy Danią i Polską może potrwać rok i pochłonąć ok. 200-250 mln euro. - Chcemy rozpocząć prace, gdy tylko ustalimy sprawy związane z ochroną środowiska oraz gdy uzyskamy zgodę poszczególnych państw - mówi w rozmowie z "Parkietem" Cyryl Federowicz, dyrektor finansowy PGNiG. Ostatnie słowo będzie należeć do naszych zachodnich sąsiadów. Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, rozważane są dwie trasy gazociągu, w tym jedna omijająca Niemcy.
Obecnie to PGNiG odpowiada za finansowanie projektu, ale, jak mówi C. Federowicz, ostateczna decyzja zapadnie po zakończeniu prac projektowych. Z pewnością PGNiG zachowa kontrolę właścicielską nad gazociągiem. Spółka pokryje koszty budowy ze środków własnych oraz zadłużając się. Docelowo PGNiG chce, aby z północy pochodziła 1/3 zasobów gazu spółki.