Wyprzedaż akcji pod wpływem wydarzeń na rynkach zagranicznych, spadające ceny miedzi, przecena obligacji, osłabienie złotego - pod wieloma względami ostatnie sesje przypomniały atmosferę panującą przed rokiem w chwili zakończenia długotrwałego trendu wzrostowego. Nawet jeśli nie dojdzie
do powtórki dramatycznych wydarzeń z maja 2006 r., to o nowe szczyty będzie coraz trudniej
Przed tygodniem zastanawialiśmy się, na ile realna jest powtórka przeceny z maja ub.r. Okazało się, że te rozważania nie były bezpodstawne, bo przez ostatni tydzień WIG20 oddalił się od rekordowego poziomu o 3,5 proc. Przecena akcji chyba dla nikogo nie była zaskoczeniem. O tym, że taka groźba wisi nad rosnącymi w euforycznej atmosferze walorami, analitycy przestrzegali od dawna. Mimo wszystkich zagrożeń kursy cały czas wspinały się na coraz wyższe poziomy. Pytaniem nie było (jest) to, czy do załamania tej tendencji dojdzie, tylko kiedy to się stanie.
Podobieństw nie brakuje
Okoliczności towarzyszące wyprzedaży w minionym tygodniu są w pewnym stopniu podobne do tych z maja ubiegłego roku. Zacznijmy od sytuacji na giełdach światowych. W czwartek amerykański S&P 500 zanurkował o 1,3 proc., czyli najwięcej od połowy marca (a więc od czasu gdy dopiero rodziła się ostatnia fala wzrostowa). Chociaż bezpośrednim impulsem do realizacji zysków za oceanem były rozczarowujące dane o sprzedaży największych koncernów handlowych w kwietniu i informacje o ponownym wyraźnym wzroście deficytu handlowego USA, to nie bez znaczenia było środowe posiedzenie Fedu. Amerykański bank centralny dał wówczas do zrozumienia inwestorom, że nie mają co liczyć na szybkie obniżki stóp procentowych. Mimo że wzrost gospodarczy wyraźnie osłabł, to Fed nadal przestrzega przed wysoką inflacją.