Jeszcze do niedawna nikomu nieznany Krzysztof Moska okazał się w ubiegłym roku jednym z najaktywniejszych inwestorów indywidualnych na warszawskiej giełdzie. Teraz jego kapitał ulokowany w akcjach spółek szacuje się na około 130 mln zł.
Jest wiodącym akcjonariuszem w: Lenteksie, Novicie, Hygienice i Sanwilu. Wcześniej jego nazwisko pojawiało się także na liście akcjonariuszy z ponad 5-proc. udziałem w Lubawie i Protektorze oraz Interferiach. Wielu inwestorów pilnie obserwuje jego ruchy, a później go naśladuje. Z inwestorów instytucjonalnych w ślad za jego zakupami podąża TFI Opera.
W czym tkwi sekret jego sukcesu? Jak inwestuje? Czy jest po prostu aktywnym inwestorem, czy tylko zwykłym spekulantem? Na te pytania odpowiedzieć nie jest łatwo. Zarówno on sam, jak i osoby, z którymi współpracuje lub w przeszłości współpracował, niewiele mówią na jego temat.
Tajemnicze początki
Krzysztof Moska z wykształcenia jest... leśnikiem. Ukończył technikum właśnie z taką specjalnością. Bliższych informacji na jego temat próżno jednak szukać w internecie. Jego nazwisko pojawia się niemal wyłącznie w raportach giełdowych spółek, w które zainwestował. Inwestor nie zasiadał ani nie zasiada w zarządach lub w radach nadzorczych spółek, w których akcjach ulokował pieniądze. To wygodne posunięcie - dzięki temu może swobodnie handlować papierami, bo nie obowiązują go na przykład okresy zamknięte. K. Moska mówi o sobie, że przez pewien czas pracował w zawodzie, potem wyjechał za granicę - najpierw do Niemiec, potem do Francji. Po jakimś czasie zdecydował się wrócić do kraju i zacząć własny biznes. Jego firma - PPH Moska - do dziś zajmuje się dystrybucją klejów do tapet i środków do produkcji farb. To dzięki niej zarobił podobno przysłowiowy pierwszy milion i zgromadził kapitał, który zaczął inwestować na giełdzie.