Ponad trzy miesiące temu resort skarbu chciał wiedzieć, czy na pewno państwowemu Gaz-Systemowi wystarczy pieniędzy na rozbudowę sieci przesyłowej, która ma kosztować 5 mld zł. Resort miał w tym zakresie wątpliwości, więc wydawało się naturalne, że chce wiedzieć, czy taki wydatek jest dla firmy do udźwignięcia.

Szybko okazało się jednak, że Gaz-System będzie potrzebował większych pieniędzy. Kilka tygodni temu PGNiG poinformowało, że Gaz-System przejmie od niego projekt budowy gazociągu Baltic Pipe o wartości około 1,5 mld zł, który ma połączyć sieci Polski i Danii. Na tym jednak nie koniec. Wtorkowa decyzja Rady Ministrów o przekazaniu państwowej firmie kolejnego projektu, tym razem terminalu na skroplony gaz w Świnoujściu, to konieczność wydatkowania przez nią co najmniej 1,6 mld zł. Oznacza to, że w najbliższych latach będzie musiała, w stosunku do pierwotnych założeń inwestycyjnych przeznaczyć o 2/3 więcej pieniędzy, niż planowała.

Czy stać ją na takie wydatki? Zarząd Gaz-Systemu twierdzi, że tak. Wczoraj wiceminister skarbu Krzysztof Źuk powiedział, że uzyskał zapewnienie od zarządu przedsiębiorstwa o posiadaniu wymaganego finansowania zarówno w zakresie inwestycji w sieć przesyłową, jak i Baltic Pipe. Skąd wziąć jednak pieniądze na terminal w Świnoujściu? Resort skarbu dopiero będzie się zastanawiał, jak rozwiązać problem, który stworzyła Rada Ministrów. To tylko jedna z wielu spraw, którą dopiero trzeba będzie rozstrzygnąć, co niewątpliwe wydłuży oddanie do użytku terminalu LNG, a rząd chciał przecież przyspieszyć jego budowę.