USA
Ekonomiści podejrzewali, że odczyt wskaźnika ISM Manufacturing (amerykański odpowiednik PMI) będzie słabszy niż miesiąc wcześniej, ale mało kto się spodziewał, że będzie aż tak kiepski. Indeks runął z 55,3 do 50,9 pkt (ekonomiści ankietowani przez agencję Reuters spodziewali się średnio 54,9 pkt), co świadczy o coraz głębszej zadyszce przemysłu USA. W ciągu zaledwie trzech miesięcy wskaźnik z poziomów bardzo wysokich (powyżej 60?pkt), świadczących wręcz o przegrzewaniu się koniunktury, gwałtownie spadł w pobliże 50 pkt, co oznacza, że znalazł się o krok od recesji. To daje sporo do myślenia szefowi Fedu Benowi Bernanke.
Strefa euro
Wskaźnik dla przemysłu eurolandu zniżkował o 1,6 pkt (przyczyną jest spadek zamówień, który nie dotknął jedynie Holandii). Nie byłoby to powodem do zmartwienia, gdyby chodziło o pojedynczą zniżkę w trendzie wzrostowym. Niestety sytuacja wygląda dużo niekorzystniej. PMI ma za sobą już trzy miesiące ruchu w dół. Na dodatek – mówiąc językiem analizy technicznej – indeks przebił dołek z września 2010 r. i znalazł się najniżej od jesieni 2009?r., a to już każe mówić o tendencji spadkowej. Co gorsza, już tylko 0,4 pkt brakuje mu do granicznego poziomu 50 pkt, który oddziela rozwój od recesji w przemyśle.
Niemcy
Nasz główny partner handlowy wciąż cieszy się mocniejszą kondycją niż wiele innych krajów europejskich. Niemiecki PMI jest o 1,6 pkt wyższy od wartości indeksu dla całej strefy euro. Niestety i tutaj widać coraz bardziej niepokojące objawy. Wskaźnik w porównaniu z czerwcem spadł aż o 2,6 pkt (do 52 pkt). Podobnie jak w przypadku całego eurolandu doszło do pogłębienia minimum z września 2010 r. Przyczyną jest spadek liczby nowych zamówień (po raz pierwszy od czerwca 2009 r.) oraz najszybsze od ponad dwóch lat kurczenie się eksportu. Brakuje już wsparcia dla niemieckich eksporterów w postaci tak słabego jak rok temu euro.
Chiny
Wskaźnik dla sektora wytwórczego drugiej największej gospodarki świata spadł z 50,1 do 49,3 pkt (w wersji obliczanej przez Markit i HSBC). Oznacza to, że znalazł się poniżej granicy 50?pkt oddzielającej pomyślną koniunkturę od regresu. Ekonomiści wskazują na efekty uboczne zaostrzania polityki pieniężnej (chiński bank walczy z wysoką inflacją) i słabnący popyt na świecie. Co ciekawe, do identycznego wydarzenia doszło dokładnie rok temu. Wówczas jednak w kolejnych miesiącach PMI mocno się odbił w górę, co odsunęło w czasie obawy przed nagłym spowolnieniem. Czy i tym razem dojdzie do takiego optymistycznego finału? T.H.
Polska – wzrost, ale...
PMI dla polskiego przemysłu w lipcu nieoczekiwanie podskoczył do 52,9 pkt, co tłumaczy się wzrostem liczby nowych zamówień. Nie jest to jednak zasługa popytu zagranicznych odbiorców, subindeks nowych zamówień eksportowych bowiem już drugi miesiąc z rzędu jest poniżej granicy 50 pkt. Z jednej strony skok PMI o 1,7 pkt jest największy od 11?miesięcy. Z drugiej, jak przyznaje Murat Ulgen, główny ekonomista HSBC ds. Europy Środkowo-Wschodniej i Afryki Subsaharyjskiej, „przedwcześnie jest, żeby uznać, że wzrost uległ ożywieniu, biorąc pod uwagę dane tylko za jeden miesiąc".
O przełomie trudno też mówić, jeśli pod uwagę weźmiemy dane przeliczone za pomocą trzymiesięcznej średniej kroczącej. Wygładzony w ten sposób wskaźnik nadal jest w tendencji spadkowej, która rozpoczęła się jeszcze na początku roku. Średni PMI z trzech kolejnych miesięcy wynosi 52,2 pkt i jest najniżej od wiosny 2010 r. Kiedy poprzednio taki wygładzony PMI spadł do podobnego co obecnie poziomu (w październiku 2007 r. – znalazł się wtedy najniżej od prawie dwóch lat), był to ostatni dzwonek przed nadejściem bessy. Z kolei na przełomie lat 2004/2005 spowolnienie gospodarcze okazało się jednak łagodne.