Amerykański indeks S&P 500, który w poniedziałek stracił prawie 7 proc., najwięcej od grudnia 2008 r., wczoraj odbił się o niemal 4,8 proc. Ale do ostatniej chwili na Wall Street trwała przepychanka a losy sesji były niepewne. Podobnie było na innych giełdach.
Inwestorzy przez cały dzień czekali na wynik posiedzenia Rezerwy Federalnej (patrz niżej), zakładając się, czy i jak zareaguje ona na słabnięcie amerykańskiej gospodarki. Niemal rok temu to właśnie ogłoszenie drugiej rundy ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE) przerwało korektę na giełdach.
Tym razem Fed nie zdecydował się na wznowienie tego programu, więc pierwszą reakcją na jego komunikat było rozczarowanie. Tuż po nim indeks S&P 500, tracił już 1,6 proc., choć wcześniej zyskiwał nawet 2,5 proc. Ale kolejna runda QE nie została wykluczona, a Fed jednak udzielił gospodarce wsparcia, choć innymi metodami.
– Fed ewidendnie ustawił się w takiej pozycji, aby mieć możliwość podjęcia zdecydowanego działania, gdy będzie to potrzebne. To można oceniać pozytywnie. Inwestorzy zdali więc sobie sprawę, że przecena akcji z ostatnich dni była przesadna – komentował Bruce McCain, główny strateg inwestycyjny w oddziale bankowości prywatnej KeyCorp.
Gospodarka już w recesji?
Fala spekulacji, że Fed podejmie działania stymulacyjne, tylko nieznacznie pomogła warszawskim indeksom. WIG20 na zamknięciu sesji był 3,2 proc. niżej niż w poniedziałek. Ale na większości giełd Starego Kontynentu akcje drożały. Paneuropejski indeks Stoxx 600 zyskał 1,4 proc., przerywając siedmiodniową spadkową passę. W trakcie sesji tracił jednak nawet 5 proc. W tym czasie spadek ogólnoświatowego indeksu MSCI ACWI wobec majowego szczytu przekroczył 20 proc., co uważa się za początek bessy.