Decyzja wiąże się z trwającymi od kilku dni dramatycznymi spadkami na giełdach w Europie i Stanach Zjednoczonych.
- To jedna z tych rzeczy po którą politycy sięgają nie mając już w zanadrzu żadnych innych narzędzi. Daje to tylko informację inwestorom, że światowi liderzy nie mają pomysłu na to jak poradzić sobie z obecną sytuacją - komentuje James Angel, specjalista do spraw regulacji rynkowych w Georgetown University's McDonough School of Business w Waszyngtonie.
Krótka sprzedaż umożliwia handel akcjami mimo iż się ich nie posiada. W uproszczeniu to odwrotność zakupu akcji. Dokonując jej, inwestor liczy, że kurs instrumentu będzie spadał. Inwestor nie mając na rachunku akcji, może złożyć zlecenie krótkiej sprzedaży. Wtedy pożycza akcje od domu maklerskiego lub za jego pośrednictwem od innego inwestora, następnie tak pożyczone akcje zostają wystawione na sprzedaż i jeżeli ktoś zdecyduje się na ich zakup, dochodzi do realizacji zlecenia krótkiej sprzedaży. Zdarza się także, że sprzedawane są akcje, które jeszcze nie zostały pożyczone. Mówimy wtedy o nagiej krótkiej sprzedaży. Dokonujący jej inwestor liczy, że zamknie transakcję przed upływem okresu rozliczeniowego, który na wielu giełdach wynosi 3 dni robocze. W obu przypadkach musi w określonym terminie odkupić pożyczony pakiet. Jego ewentualnym zyskiem jest różnica pomiędzy ceną po jakiej sprzedał papiery, a ceną ich późniejszego kupna. Zarobek pomniejszany jest także o premię, jaką zapłacić pożyczającemu akcje.