Czy spadające wyceny spółek (nawet w przypadku tych, których rekomendacje są podwyższane) to znak, że analitycy?pogodzili się już z faktem, że rynek nie odrobi ostatnich strat?
Za zmianami wycen kryją się trzy rzeczy. Po pierwsze, scenariusze makro wskazują na możliwe osłabienie dynamiki PKB, co musimy uwzględniać w naszej analizie. Po drugie, wpływ na ocenę mają też publikowane właśnie wyniki firm po I półroczu. Wreszcie trzecią sprawą są coraz niższe poziomy odniesienia spółek z branży, szczególnie tych zagranicznych. Wycena wskaźnikowa jest przecież jednym z elementów analizy spółek.
Nie boi się pan jednak, że inwestorzy, widząc spadające wyceny, nieprędko wrócą do zakupów na rynku akcji, co utrudni powrót do normalności na giełdzie?
Ostatnie lata pokazały, że zachowania inwestorów mogą doprowadzić nie tylko do załamania na rynkach finansowych, ale także do kryzysów całych gospodarek. W takiej sytuacji trudno wykluczyć jakikolwiek scenariusz. Nie przeceniałbym jednak znaczenia analiz i rekomendacji. W momencie tak dużej niepewności inwestorzy nie sugerują się wynikami spółek ani fundamentalną wyceną, ale raczej reagują na globalne nastroje na rynkach.
W sierpniu analitycy obniżali wyceny mniej dramatycznie, niż wynikałoby ze zmian kursów akcji. Jakie cięcia zapowiadać będą już recesję?