Bardzo dobrze wygląda ściągalność podatków pośrednich 135 mld zł, co stanowi ponad 75 proc. planów. Trochę gorzej sytuacja wygląda jeśli chodzi o PIT – 26,7 mld zł, czyli 70 proc. planu i CIT - 7,1 mld zł, 68,8 proc. zaplanowanej kwoty.
Zdaniem ekonomistów, jeśli po trzech kwartałach mamy już taki zapas, to należy się spodziewać, że całoroczny deficyt zamknie się kwotą w przedziale 25 – 30 mld zł. Optymiści uważają nawet, że będzie to bliżej tej dolnej granicy, wtedy deficyt całego sektora oscylowałby wokół poziomu 5 proc. PKB. Przypomnijmy, że minister obiecał obniżyć deficyt do 5,6 proc. PKB.
Tak dobry wynik rząd zawdzięcza wyższej wpłacie z zysku NBP, wyższym dywidendom ściągniętym z państwowych spółek, ale przede wszystkim temu, że resort finansów szacował wpływy podatkowe w oparciu o niższą inflację (2,3 proc.) i niższy wzrost gospodarczy (3,5 proc.). Tymczasem inflacja może sięgnąć 4,2 proc, a wzrost 4 proc.
Poza tym rząd mniej wydaje. Z harmonogramu wynika, że po wrześniu wydatki miały sięgnąć 232,8 mld zł, a wyniosły 226,9 mld zł. Dochody zaś wyniosły 205 mld zł, z harmonogramu wynika, że miało to być 195 mld zł.
W ocenie Piotra Bujaka z Raiffeisen Banku fakt, że całoroczne dochody podatkowe w tym roku będą prawdopodobnie wyższe od planowanych zwiększa stopień w jakim możliwe będzie zrealizowanie ambitnych założeń dla dochodów podatkowych w przyszłym roku.