Słowo „windykacja" budzi od zawsze skrajne mocje. Łaciński czasownik „vindico" oznacza „uwalniać, karać, pomścić", a jako rzeczownik -„żądania". Nie dziwnego zatem, że wielu osobom windykacja nie kojarzy się zbyt dobrze.
Stereotypy o złu, jakie jest związane z windykacją, starają się zwalczać same spółki tej branży. Coraz częściej mówią o stosowaniu tzw. miękkiej windykacji. Inne z kolei wychodzą naprzeciw osobom prowadzących małe i średnie firmy, które mają problemy z uzyskiwaniem płatności za wystawiane faktury.
Reklama coraz powszechniejsza
Miękka windykacja jest zwykłym procesem windykacyjnym. Główna różnica polega jednak na tym, że spółki odzyskujące długi są bardziej wyrozumiale wobec dłużników. Podejmują negocjacje w celu ustalenia, kiedy i w jakich kwotach dług może być spłacony. Jerzy Kulesza, prezes spółki Vindexus, podkreśla, że takie zachowanie firm windykacyjnych nie jest jednak niczym nowym.
- Spółki od zawsze na początku chciały się dogadać z dłużnikami. Jedni po prostu czekają, aż dłużnik sam się zgłosi w celu spłaty długów, inni zaś do tego namawiają. Dopiero kiedy nie ma chęci ugody, zaczyna się windykacja sądowa - tłumaczy.
O możliwości dogadania się na masową skalę zaczęła informować kilka lat te mu wrocławska firma Kruk. Jak bowiem podkreśla jej prezes Piotr Krupa, dłużnikom należy wychodzić naprzeciw. Kilka lat temu w mediach można było zobaczyć pierwszą reklamę spółki, która pod hasłem: „U nas też pracują ludzie", namawiała dłużników do kontaktu i podpisania umowy spłaty długów. Tę samą kampanię Kruk rozpoczął niedawno w Rumunii, gdzie działa już od czterech lat. Jakby tego było mało, spółka postanowiła wykorzystać coraz popularniejszą metodę reklamy - tzw. product placement – w jednym z popularnych polskich seriali.