W 2011 r. na głównym rynku zadebiutowało 38 firm – o cztery więcej niż rok wcześniej. Warszawska giełda w oczach wielu jawiła się zatem jako oaza sukcesu. Razem ze 172 spółkami, które weszły na mniejszy parkiet NewConnect GPW jest jednym ze światowych liderów pod względem liczby debiutów. Więcej podmiotów pojawiło się na rynku tylko na giełdzie w chińskim Shenzhen i kanadyjskiej TMX. W ujęciu wartościowym (oferty na głównym rynku opiewały ma 8,5 mld zł) warszawski parkiet okazał się trzeci w Europie.
Pomimo dynamicznie rosnących indeksów małych i średnich spółek uplasowanie ofert emitentów z tego sektora będzie trudniejsze ze względu na niskie wyceny oraz obawy związane z niską płynnością walorów. Większe szanse na udany debiut mają spółki posiadające innowacyjne produkty
Debiuty bez ofert
Teoretycznie więc ubiegły rok powinien być udany dla tych podmiotów, które specjalizują się w doradztwie przy ofertach publicznych. Rzeczywistość okazała się nieco inna. Trudna sytuacja na rynkach po sierpniu i niechęć funduszy do zakupu akcji spowodowała, że mimo braku konkurencji ze strony rządu wiele ofert zostało zawieszonych. Tylko jeden z sześciu ostatnich debiutantów na GPW (Toya) wprowadził na rynek akcje nowej emisji.
Niedokończone projekty sprawiły, że branża zakończyła rok jednym z najniższych wyników z działalności maklerskiej (łączny zysk to 144 mln zł, a sam IV kwartał był ujemny). Znacznie więcej biura zarobiły na przeszacowaniach portfeli inwestycyjnych – i to mimo pokaźnych spadków na rynku. Na wynikach biur odcisnęła się także coraz wyższa konkurencja o projekty IPO?i SPO (oferty pierwotne i wtórne). W przypadku rynku pierwotnego mediana kosztów emisji spadła w ubiegłym roku do 4,5 proc. z 7,8 proc. w 2010 roku. Domy maklerskie po prostu zgadzały się na niższe stawki, aby pozyskać emitentów.
Maszynka się zacięła
W sierpniu się okazało, że dobrze działający mechanizm pozwalający co ambitniejszym podmiotom pozyskać pieniądze z rynku kapitałowego, zaciął się. Z?jednej strony niższe wyceny zniechęcały dotychczasowych właścicieli firm do sprzedaży swoich walorów. Z drugiej – TFI zagrożone umorzeniami nie były skłonne do zakupów. Zmniejszyła się także siła buforu, jaką dla rynku stanowiły nowe składki napływając do funduszy emerytalnych (transfery do OFE zostały ograniczone od maja o dwie trzecie).