Pieniądze z OFE są inwestycją w Polskę

Z Rafałem Mikusińskim, prezesem Amplico PTE, rozmawia Katarzyna Ostrowska

Aktualizacja: 18.02.2017 13:25 Publikacja: 21.05.2012 13:00

fot. Darek Golik

fot. Darek Golik

Foto: Archiwum

Co roku rośnie limit inwestycji OFE w akcje, teraz trwają prace nad podniesieniem limitu inwestycji zagranicznych. Co to dla was oznacza?

Stwarza to jeszcze większą potrzebę utworzenia funduszu bezpiecznego. Przy teoretycznym zaangażowaniu w akcje na poziomie  60?proc. za 2, 3 lata klienci będą ponosić bardzo duże ryzyko. Powinny zatem powstać adekwatne narzędzia dla tych, którzy są tuż przed emeryturą.

I wierzy pan, że ten oczekiwany fundusz bezpieczny powstanie?

Uważam, że powinien.

Minister finansów wolałby, żeby pieniądze osób w wieku przedemerytalnym wracały raczej do ZUS.

To są oszczędności polskich obywateli i warto, żeby były inwestowane, a nie wydane na bieżące emerytury. Jest inicjatywa Komisji Nadzoru Finansowego, zmierzająca do rozwinięcia rynku długoterminowych instrumentów dłużnych bankowych i hipotecznych. Jej zrealizowanie dałoby możliwość bezpiecznej inwestycji oszczędności emerytalnych. Rynek długu nieskarbowego kuleje, jest niewielki i mało płynny, a jego kapitalizacja jest niezbyt duża. Jeżeli będzie strona popytowa, czyli pieniądze klientów przed emeryturą, to pojawi się podaż, czyli przedsiębiorstwa lub banki, które potrzebują takiego finansowania. Obecnie finansujemy głównie spółki na rynku publicznym, ale byłoby dobrze, gdyby pieniądze OFE finansowały także przedsiębiorstwa, których na giełdzie nie ma.

Teoretycznie możecie to robić poprzez obligacje, jeśli je emitują.

Ale moglibyśmy też kupować udziały w spółkach, które nie są giełdowe.

To są oszczędności polskich obywateli i warto, żeby były inwestowane, a nie wydane na bieżące emerytury

A to nie wiąże się ze zbyt dużym ryzykiem?

Jeżeli spółka jest dobrze zbadana pod kątem finansowym, znamy jej biznesplan, to czym inwestycja w nią różni się od inwestycji w spółkę publiczną? W przypadku spółki publicznej istnieją wymogi informacyjne. W spółce prywatnej, jeżeli w nią inwestujemy, to również mamy dostęp do wszystkich informacji, tak jak fundusz private equity. Każda firma co miesiąc przygotowuje sprawozdania finansowe niezależnie od tego, czy jest publiczna, czy niepubliczna. Jako udziałowiec mamy do nich dostęp. Wehikuł inwestycji w akcje spółek niepublicznych poprzez fundusze inwestycyjne zamknięte się nie sprawdził, dlatego m.in., że jest za drogi. Do tego wątpliwości nadzoru wzbudza dzienna wycena tego typu aktywów. Tylko czy dzienna wycena wszystkich aktywów jest konieczna, skoro inwestujemy w długim, kilkunastoletnim horyzoncie?

Dzisiaj wolałby pan więcej inwestować w spółki niepubliczne w Polsce czy generalnie za granicą?

Im większa dywersyfikacja, tym lepiej. Jeżeli inwestuję w spółki niepubliczne, to inwestuję na długi czas. A inwestycje zagraniczne? Owszem, są pożądane, ponieważ nasza giełda nie jest miejscem, gdzie OFE mogą inwestować, tak jak powinny. Wielu branż nie ma. Ale to już standardowy nasz argument.

A czy istnieje ryzyko, że zwiększony limit inwestycji zagranicznych spowoduje, że OFE zaczną wychodzić z rynku lokalnego?

Nie ma takiego ryzyka, bo my inwestujemy tam, gdzie oczekujemy wyższej stopy zwrotu przy porównywalnym ryzyku. Najlepszym przykładem jest podniesienie limitu inwestycji w akcje w Polsce. Po dwóch podwyżkach wynosi on już 45 proc., a udział tych papierów w portfelach funduszy, z uwagi na koniunkturę, wynosi tylko 31–32 proc.

Pokazujecie, że działacie racjonalnie?

Zwiększenie limitu nie powoduje, że automatycznie więcej inwestujemy. Na naszej giełdzie sektor bankowy ma bardzo duży udział w kapitalizacji. Tylko czy nasza gospodarka to głównie bankowość? Nie, bo są to przede wszystkim małe i średnie przedsiębiorstwa, ale my w ogóle nie mamy do nich dostępu.

Jeden z banków próbował sprzedać w Polsce obligacje spółek zagranicznych, które nie były u nas notowane, i to się nie powiodło. To nie jest instrument dla OFE?

Kiedy trwa dekoniunktura, istnieje duży popyt na obligacje skarbowe, a ich rentowność jest bardzo niska, czasem nawet poniżej inflacji. Inwestując w obligacje skarbowe nie można zatem zabezpieczyć się przed utratą realnej wartości kapitału. W pewnym stopniu rozwiązaniem jest dług korporacyjny. Jeżeli w Polsce nie ma wystarczająco dobrych ofert, być może warto rozważyć zagranicę. Nie dlatego, że jest to oferta zagraniczna, tylko dlatego, że może oferować dany poziom bezpieczeństwa i stopę zwrotu. Powinniśmy patrzeć na stopę zwrotu i ryzyko, a nie tylko na to, czy coś jest zagraniczne, czy polskie.

Co jest jeszcze priorytetem, by poprawić dywersyfikację portfeli OFE?

Jesteśmy branżą, która jest po stronie kupujących i możemy mieć tylko „długie" pozycje. Oznacza to, że czasie dekoniunktury nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zabezpieczyć oszczędności zgromadzonych w OFE. Potrzebne są instrumenty, które umożliwiłyby nam zabezpieczenie pozycji czy to na akcjach, czy na obligacjach.

Jeżeli ponad 50 proc. portfeli funduszy stanowią obligacje skarbowe, to kiedy spadają ich ceny, nie mamy żadnych instrumentów, żeby zabezpieczyć portfel. Ceny obligacji zmieniają się w czasie, a fundusz jako strona kupująca je w długim terminie, jeśli spodziewa się spadku cen, może co najwyżej zmienić alokację na krzywej stóp procentowych, co nie zawsze jest wystarczające. Dla zabezpieczenia portfeli rozwiązaniem mogą być choćby najprostsze swapy na stopy procentowe. To zmieniłoby rynek kapitałowy w Polsce. Przy obecnej płynności rynku fundusz nie jest w stanie sprzedać i z czasem odkupić dużych ilości akcji. Dlatego kolejną wartą rozważenia kwestią jest wprowadzenie kontraktów na indeks, jeżeli fundusze mają dużą ekspozycję np. na WIG20. Kontrakty na indeks umożliwiłyby nam przynajmniej zabezpieczenie inwestycji, wtedy nie byłoby może takich lat, kiedy OFE mają ujemne stopy zwrotu.

A w tym roku OFE mogą mieć ujemny wynik?

Nie, choć rok zaczął się dobrze i wyczerpał znaczną część potencjału na całe 12 miesięcy. Rynek realizuje korektę, bo spowolnienie gospodarcze z wyprzedzeniem odbija się na notowaniach giełdowych. Po mistrzostwach w piłce nożnej może się ona pogłębić, mimo że wzrost gospodarczy wciąż jest dobry. Jednak w perspektywie całego roku rynek akcji widzę w korzystnych barwach.

Wzrost wyniesie około 10 proc.?

Myślę, że mniej. Choć rynki akcji w USA trzymają się dobrze, to euroland, a także i my, gorzej. Zakładam jednak, że stopa zwrotu OFE będzie dodatnia. Mniej więcej tak dodatnia, jak ujemna była w ubiegłym roku, czyli ok. 4 proc. Oczywiście po drodze może być gorzej.

Tylko czy taka stopa zwrotu pobije inflację?

Inflacja będzie spadać w drugiej połowie roku. Będzie poniżej 4 proc. na koniec roku.

Nie sądzi pan, że kolejny rok straty mógłby dać podstawę do likwidacji OFE?

Najpierw trzeba nam dać narzędzia, które umożliwiają zmniejszanie albo wręcz likwidację strat, a dopiero potem stwierdzać, czy II filar funkcjonuje dobrze, czy nie. W ubiegłym roku indeks WIG stracił 20 proc., a amerykański był na zero. Jeżeli do tego doliczymy zmianę kursu walutowego, to z naszego punktu widzenia inwestycje w amerykańskie akcje byłyby na plusie. Ale nie możemy tam inwestować.

Istnieje 5-proc. limit inwestycji zagranicznych.

Chodzi o to, żeby był przyjazny klimat do inwestowania za granicą dla OFE, a tak nie jest.

Czyli nawet jeśli limit inwestycji poza Polską zostanie zwiększony, to i tak nie będziecie inwestować, bo nie ma klimatu?

Samo zwiększenie limitu nie wystarczy. Musi zostać dokonana cała paleta dodatkowych zmian legislacyjnych. Może się okazać, że limit wzrośnie, ale benchmark dla inwestycji zostanie tak skonstruowany, że będzie uniemożliwiał takie inwestycje.

Odbieracie sygnały ze strony rządu, że nie powinniście inwestować za granicą?

Były podnoszone argumenty, że OFE będą chciały wyprowadzać pieniądze za granicę. A fundusze zainwestują za granicą tylko w celu podniesienia stóp zwrotu albo zminimalizowania ryzyka. Jeżeli ktoś myśli inaczej, to się myli. Nie ma też możliwości inwestowania w papiery spółek z tej samej grupy kapitałowej. Zabrania tego prawo, więc wszelkie obawy są bezpodstawne.

Dziś można odnieść wrażenie, że siedzicie cicho, bo się boicie, że jak będzie was bardziej widać, to w końcu was zlikwidują.

A może my koncentrujemy się na tym, co jest ważne? Skupiamy się na zarządzaniu powierzonymi pieniędzmi. Nie jesteśmy stroną, tylko podmiotem, nad którym się debatuje.

Ale istnieje taka obawa w środowisku, że OFE za jakiś czas zostaną zlikwidowane?

Wszystko zależy od tego, jakie rozwiązanie?odnośnie do systemu wypłat zostanie przyjęte.

Jeśli zostanie przyjęte takie, że pieniądze klientów funduszy emerytalnych wracają do ZUS, to...

...będzie to oznaczało, że rząd nie wierzy, że filar kapitałowy jest potrzebny. A on ma przecież sens dla klientów. Jeżeli rząd ma inne priorytety, to musimy rozważyć wszystkie za i przeciw. Samo zapisanie ścieżki wzrostowej składki do 3,5 proc. pensji pokazuje, że OFE są potrzebne. Nie wyobrażam sobie też za bardzo likwidacji OFE w kontekście naszych udziałów w spółkach giełdowych. Jakby się to miało skończyć? Rząd przekonuje, że składki do OFE są kosztem. To nie jest koszt, a odkładanie pieniędzy. Nawet jeśli jest to bieżące obciążenie dla budżetu, to jest to inwestycja w Polskę i przyszłość Polaków. Chcemy współpracować z Ministerstwem Finansów w zakresie rozwiązań mających ten system poprawiać, a nie pogarszać.

Ta współpraca środowiska z rządem jest widoczna?

Nie wiemy, na czym polegają zapowiedziane zmiany dotyczące zagranicznych inwestycji OFE. Warto byłoby skorzystać z naszych praktycznych doświadczeń. Obecne regulacje pochodzą z 1999 r., a rynki finansowe są dziś zupełnie gdzie indziej. Trzeba je odświeżyć, a nie tylko robić to, co akurat narzucił nam unijny trybunał. W przyszłym roku będzie przegląd prawa dotyczącego OFE, ale nie warto czekać, skoro i tak zmiany muszą nastąpić w tym roku. Do tego nadzór opracował już pewne propozycje zmian.

Czyli wraz ze zmianą limitów należałoby zmienić benchmark, przejrzeć limity inwestycyjne?

Plus dołączyć nowe klasy aktywów umożliwiające OFE zabezpieczanie inwestycji.

Ekspert od emerytur

Rafał Mikusiński jest prezesem Amplico PTE oraz dyrektorem Departamentu Inwestycji tej instytucji. Ze spółką związany jest od jej powstania w 1999 r. Od początku zajmuje się inwestycjami funduszu. Na rynku kapitałowym jest zaś obecny od 1991 roku, kiedy rozpoczął pracę w CDM Pekao. Następnie pracował w Domu Maklerskim Banku Amerykańskiego i spółkach ubezpieczeniowych AGF.

Fundusz emerytalny, którym zarządza Amplico PTE, jest czwartym pod względem wielkości na rynku. Na koniec kwietnia liczba jego uczestników przekraczała 1,2 mln, a aktywa w zarządzaniu zbliżyły się do 19 mld zł.

Gospodarka
Donald Tusk o umowie z Mercosurem: Sprzeciwiamy się. UE reaguje
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Gospodarka
Embarga i sankcje w osiąganiu celów politycznych
Gospodarka
Polska-Austria: Biało-Czerwoni grają o pierwsze punkty na Euro 2024
Gospodarka
Duże obroty na GPW podczas gwałtownych spadków dowodzą dojrzałości rynku
Materiał Promocyjny
Cyfrowe narzędzia to podstawa działań przedsiębiorstwa, które chce być konkurencyjne
Gospodarka
Sztuczna inteligencja nie ma dziś potencjału rewolucyjnego
Gospodarka
Ludwik Sobolewski rusza z funduszem odbudowy Ukrainy