Na wtorkowym przetargu węgierskie euroobligacje (denominowane w dolarach) cieszyły się bardzo dużym powodzeniem inwestorów – sprzedano papiery pięcio- i dziesięcioletnie o łącznej wartości 3,25 mld dolarów.
Jeżeli nałożymy na to głębszą od oczekiwanej recesję na Węgrzech i dość wysokie w tym kraju stopy procentowe, rzędu 5,5 proc., mogłoby się wydawać, że węgierskie obligacje mają szansę stać się inwestycyjnym hitem kolejnych miesięcy.
Europa to za mało
Zarządzający przekonują, że nie musi tak być.
– Chociaż na Węgrzech można się spodziewać jeszcze obniżek stóp procentowych ok. 50 pkt baz., to naszym zdaniem niekoniecznie przełoży się to na spadek rentowności (wzrost cen) obligacji długoterminowych, ze względu na słabe wyniki węgierskiej gospodarki, co utrzymuje ryzyko tego kraju na wysokim poziomie – mówi Jarosław Antonik, członek zarządu KBC TFI.
– Węgry również uczestniczyły w ubiegłorocznej hossie na rynku obligacji rynków wschodzących. Rentowność 10-letnich obligacji węgierskich spadła z poziomu 9,75 proc. do prawie 6 proc. – zwraca uwagę Konrad Augustyński, zarządzający obligacjami w TFI PZU.