Po totalnym resecie wojny celnej z Chinami uwaga rynków przeniosła się na trwające od tygodni rozmowy na linii Japonia-USA. Japoński jen pozostaje w gronie najsilniejszych walut G10 (USDJPY: -9,1% YTD) głównie za sprawą swojego statusu bezpiecznej przystanii, jednak pozycja Japonii w negocjacjach z administracją Trumpa wydaje się dodatkowo wspierać JPY.
Pierwszym argumentem grającym na korzyść jena były deklaracje Sekretarza Skarbu USA Scotta Bessenta, że kurs japońskiej waluty nie będzie przedmiotem trwających negocjacji. Biorąc pod uwagę, że Donald Trump szedł na wojnę handlową z zarzutami, że główni partnerzy handlowi USA “manipulują swoimi walutami”, aby nieuczciwie uatrakcyjnić swój eksport, słowa Bessenta wymazały część presji i niepewności wokół jena.
Do tego dochodzi również – mówiąc językiem Trumpa – “dobre rozdanie” Japonii, która w przeciwieństwie do wielu partnerów handlowych wpisuje się w część postulatów prezydenta USA. Japonia jest przede wszystkim największym inwestorem zagranicznym w USA, dlatego też widać realne szanse na sukces dyplomacji premiera Ishiby, który będzie optował za zdjęciem wyjątkowo bolesnych ceł na japońskie samochody.
W tle mamy również kwestię restrykcyjnej polityki monetarnej i lepkiej inflacji. O ile wskaźnik CPI pozostał w kwietniu bez zmian (3,6%), to odczyt bazowy wspiął się z marcowego 3,2% do 3,5%, powyżej konsensusu rynkowego i zarazem najwyżej od stycznia 2023 roku. Najbardziej wzrosły ceny żywności, energii oraz czynsze, co ma fundamentalne znaczenie dla jakości życia i oczekiwań inflacyjnych osób o średnim i niskim dochodzie. Bank Japonii ma zatem bardzo wąskie pole manewru i prawdopodobnie utrzyma jastrzębi kurs, aby nie dopuścić do stagflacji.
Aprecjacja japońskiej waluty to jednak element większej historii na temat zmiany statusu dolara na rynku walutowym. W normalnych warunkach chaos na arenie geopolitycznej powinien przełożyć się na powrót kapitału do bezpiecznych aktywów, jednak dolar odnotowuje spadki pomimo eskalacji konfliktu na Bliskim Wschodzie czy wojny w Ukrainie. Obserwujemy również rekordowo niską korelację między indeksem strachu VIX a indeksem dolara (ok. -0,55). Oznacza to mniej więcej tyle, że rynek kapitałowy odwraca się od amerykańskiej waluty i podważa jej status jako niezbędnej rezerwy w czasach niepewności, zwłaszcza kiedy jej źródłem są same Stany Zjednoczone. Wskazuje na to również aprecjacja euro (EURUSD: +8,9% YTD), który płynie na tej samej fali co jen pomimo nastawionej na dalsze cięcia stóp polityki monetarnej oraz zastąpienia inflacji ryzykiem dezinflacyjnym.