W styczniu napływy do funduszy inwestujących w obligacje korporacyjne były najwyższe w historii polskiej branży TFI, podają Analizy Online – 500 mln zł sprzedaży netto w jednym miesiącu. To nie jest problem dla zarządzających na tak niepłynnym i stosunkowo małym rynku?
To są rzeczywiście spore pieniądze w stosunku do tego, jaki mamy wybór na rynku. Tym bardziej że po ubiegłorocznych problemach emitentów z branży budowlanej rynek rzeczywiście się „zaklinował". Mamy sporo emisji spółek o małej kapitalizacji, nie najlepszej kondycji, a fundusze po przygodach z „budowlanką" bardzo uważnie badają każdego emitenta. Faktycznie wybór jest teraz ograniczony – nawet jeżeli coś się wydaje atrakcyjne na pierwszy rzut oka, to po przefiltrowaniu przez nasze wewnętrzne procedury ratingowe okazuje się, że już takie ciekawe nie jest. Czekamy na nowe, dobre emisje – te, które są w tej chwili, są w większości niższej jakości kredytowej.
W jaki sposób fundusze obligacji korporacyjnych inwestują do momentu, aż takie lepsze emisje się pojawią?
Inwestujemy w krótkoterminowe obligacje emitowane głównie przez banki, które są „zapychaczem" portfela – to są trzymiesięczne papiery, których oprocentowanie kształtuje się w granicach kilkudziesięciu pkt baz. ponad WIBOR, a więc bardzo mało, niewątpliwie jednak są to bardzo bezpieczne obligacje. Przyglądamy się coraz bardziej inwestycjom zagranicznym, np. ETF-om obligacji korporacyjnych. Są one ciekawą alternatywą, sposobem na kupienie dobrego zdywersyfikowanego portfela obligacji. Pewną opcją jest też bezpośrednie inwestowanie w obligacje korporacyjne denominowane w innych walutach, zabezpieczone do złotego.
Allianz Obligacji Korporacyjnych FIZ wystartował w lipcu ubiegłego roku, a więc po tym jak przez branżę przetoczyła się burza. Łatwiej było panu zbudować portfel?