Rząd szacował, że w pesymistycznym wariancie na IKZE zdecyduje się w 2012 r. 10 proc. uprawnionych, czyli ok. 1,6 mln osób. Polakom nie przypadło jednak do gustu nowe konto służące do oszczędzania z myślą o emeryturze i to mimo że wpłaty na tnie można odpisać od podstawy opodatkowania. Zachęty okazały się niewystarczające.
Najwięcej nowych kont utworzyli ubezpieczyciele. W przeciwieństwie do banków, gdzie jest ich... 19, w tym 16 z wpłatami. Średnia wpłata na IKZE wyniosła zaledwie 800 zł. Limit wynosił do 4 proc. pensji brutto, ale nie więcej niż 4 tys. zł. Na prowadzenie wysuwają się brokerzy. Na konta przez nich prowadzone wpłynęło średnio 3,3 tys. zł. Łącznie na IKZE zostało zgromadzonych 52,9 mln zł.
– Zwiększenie bezpieczeństwa emerytalnego to jedna z kluczowych kwestii dla przyszłości społeczeństwa. Wspieranie trzeciego filaru powinno łączyć władze, instytucje finansowe, ekspertów, media. Na razie udało nam się przekonać do trzeciego filaru tylko niewielki odsetek ludzi, których stać na oszczędzanie, a każda strona może zrobić więcej – mówi Piotr Szczepiórkowski, wiceprezes Aviva Towarzystwa Ubezpieczeń na Życie.
Zgodnie z naszymi wcześniejszymi szacunkami spadła też liczba indywidualnych kont emerytalnych (IKE). Na koniec grudnia było ich 813,7 tys., gdy na koniec czerwca 2012 r. – 823 tys., a na koniec 2011 r. – 814,4 tys. Spadek liczby kont widać przede wszystkim w przypadku TFI i ubezpieczycieli, którzy prowadzą najwięcej kont. Ich liczba wzrosła w bankach i domach maklerskich.
Zasilonych wpłatami kont jest jeszcze mniej. W ubiegłym roku na wpłaty na IKE zdecydowało się 258 tys. osób (przeciętnie po 2,6 tys. zł, przy limicie ponad 10 tys. zł). Aktywa zgromadzone na IKE wyniosły 3,5 mld zł i były o 28 proc. wyższe niż przed rokiem – 2,76 mld zł.