Pobicie przez Dow Jones Industrial historycznego rekordu zaraziło optymizmem również wiele innych rynków na całym świecie. Tokijski indeks Topix po raz pierwszy od października 2008 r. przebił poziom 1000 pkt, londyński FTSE 100 znalazł się najwyżej od grudnia 2007 r., a większość indeksów giełdowych z Europy kontynentalnej umiarkowanie rosła w środę. Dow Jones rozpoczął środową sesję od niewielkich zwyżek. Od dołka z marca 2009 r. zyskał on już 118 proc. S&P 500 dzieli od pobicia rekordu z października 2007 r. zaledwie 1,6 proc. Jak mocno amerykańska giełda może jeszcze pójść w górę?
Zawirowania na horyzoncie
Rekord pobity przez indeks Dow Jones na pierwszy rzut oka może dziwić. Gospodarka USA nadal jest przecież bardzo osłabiona, znowu odzywa się kryzys w strefie euro, pojawiają się obawy, że Fed wycofa się z ilościowego luzowania polityki pieniężnej szybciej niż się spodziewano, a wraz z początkiem marca zaczęły się w USA automatyczne cięcia fiskalne (sekwestracja). Takie nagromadzenie złych sygnałów może zwiastować korektę.
– Nowy rekord może stać się nowym poziomem oporu dla akcji. Rynek ma potencjał do korekty biorąc pod uwagę kiepskie dane o PKB, osłabienie konsumpcji oraz trudną sytuację budżetową. Inwestorzy jak na razie ignorują jednak krótkoterminowe zagrożenia, ponieważ decydenci z Waszyngtonu mają tendencję do wypracowywania prowizorycznych rozwiązań w ostatniej chwili – twierdzi Philip Orlando, strateg z Federated Investors.
Argumenty za hossą
Wielu analityków jest jednak optymistami co do amerykańskiego rynku akcji w średnim i długim terminie. Wśród czynników wspierających hossę wskazują oni m.in. luzowanie polityki pieniężnej przez Fed, ale przede wszystkim rosnące zyski spółek. – Lubimy indeks Dow Jones i jest to solidny trend. Mamy Fed, który skupuje co miesiąc z rynku aktywa warte 85 mld USD i jest to wystarczająca ilość pieniędzy, by wesprzeć giełdę. Oczywiście w przyszłości czai się wiele zagrożeń, ale teraz nie dają o sobie mocno znać. Dow Jones Industrial może dojść do 14,6 tys. pkt, 14,8 tys. pkt, ale 15 tys. pkt. to już będzie nieco za dużo – ocenia Adam Hewison, główny strateg firmy INO.com.
– W marcu 2009 r., gdy S&P 500 sięgnął dołka, zysk na akcję spółek z tego indeksu za poprzednie cztery kwartały wynosił 43 USD. Teraz sięga 93 USD. Wzrósł o 128 proc., czyli mniej więcej tyle, ile S&P 500 w tym samym czasie. To zbyt bliska korelacja, by ją ignorować – wskazuje Dan Greenhause, główny strateg w firmie BTIG.