– Wyobraźmy sobie, że za przekroczenie prędkości powyżej 20 km na godzinę traci się prawa rodzicielskie. Niedorzeczne? Tak właśnie zamierza postąpić rząd z OFE, czyli nieproporcjonalnie (wystarczyłby mandat) i dyskryminująco (rodzice nieletnich dzieci są w gorszej sytuacji niż inne osoby) – przekonuje prof. Aleksander Chłopecki.
Eksperci w natarciu
– Jeżeli rząd chciałby osiągnąć efekt polegający na tym, że OFE nie mogą inwestować w obligacje skarbowe, mógłby je zmusić do sprzedaży posiadanych przez nie obligacji, np. w ciągu pięciu lat. To byłoby proporcjonalne osiągnięcie zamierzonego efektu. Skąd dyskryminacja? Te same obligacje mają OFE, czyli pośrednio przyszli emeryci oraz zagraniczne instytucje finansowe. Rząd, wprowadzając zapowiedziane zmiany, znakomicie potraktuje zagranicznych inwestorów, uderzy bowiem wyłącznie w Polaków, posiadających obligacje skarbowe za pośrednictwem OFE – wyjaśnia Chłopecki.
Oczywiście rząd może odrzucić takie zarzuty, argumentując, że niczego nie zabiera – wartość umorzonych obligacji skarbowych zostanie dopisana do subkont w ZUS. Czy rzeczywiście? – Państwo zobowiązuje się do wypłaty świadczenia emerytalnego tylko w ramach swoich własnych możliwości finansowych. Jeżeli zmieni się stosunek liczby emerytów do liczby płacących składki, nie ma żadnej przeszkody, żeby za 20 lat rząd np. zmienił zasady waloryzacji obowiązujące w ZUS – przekonuje Jeremi Mordasewicz z Lewiatana.
– Reforma zakłada nacjonalizację obligacji, a mechanizm suwaka też jest niczym innym jak nacjonalizacją. To zresztą nie jest w ogóle reforma, tylko demontaż. Słowo „reforma" jest używane do określania zupełnie innych rzeczy – kwituje dr Arkadiusz Radwan.
Prawnicy wyjaśniają, w jaki sposób rząd mija się z prawdą nie tylko w argumentacji ekonomicznej, ale również prawnej. – Rząd podpiera się orzeczeniami Sądu Najwyższego sprzed lat mówiącymi, że pieniądze w OFE nie należą do ubezpieczonych. W tym kryje się poważne nadużycie. Wszystkie te wyroki zapadły, gdy prywatne osoby próbowały rozmontować OFE od środka – np. odmawiając płacenia składek, albo chcąc wycofać swoje oszczędności przed osiągnięciem wieku emerytalnego. Sąd Najwyższy obronił OFE przed zdemontowaniem przez samych ubezpieczonych. Wyciąganie tych orzeczeń teraz, przez rząd, który faktycznie chce zdemontować OFE, jest wręcz perwersyjne. Sąd Najwyższy miał rację, orzekając, że te środki nie są nasze – one należą do funduszy, ale one są na naszą rzecz – konkluduje Radwan.