Wciąż nie wiadomo, który z dwóch wariantów opodatkowania instytucji finansowych będzie chciał wprowadzić lider sondaży przedwyborczych. W sobotę zostały zaprezentowane dwa alternatywne projekty.

– Pierwszy w wersji, którą bym uznał za podstawową, jest podatek od aktywów, ale rozważamy także podatek od transakcji finansowych – powiedział Paweł Szałamacha, poseł PiS. Jak zaznaczył, mają one różne skutki fiskalne i rynkowe.

Stawka podatku od aktywów wynosiłaby 0,39 proc. Obejmowałaby nie tylko banki i oddziały instytucji kredytowych, ale także zakłady ubezpieczeń, reasekuratorów oraz SKOK. Z tym że nie płaciłyby go małe instytucje, bo zwolnione z tej daniny byłyby aktywa o wartości poniżej 1 mld zł.

Szacowany wpływ budżetowy z tego podatku to 5 mld zł. Drugi rozważany wariant to podatek od transakcji finansowych. Stawka takiego podatku wynosiłaby 0,14 proc. dla obrotu akcjami i obligacjami, a w przypadku instrumentów pochodnych 0,07 proc. Podatkiem objęte byłyby instytucje, w przypadku których co najmniej połowa obrotu pochodzi właśnie z transakcji finansowych. Wpływy z tej wersji podatku są szacowane na 1,7 mld zł. Nie płaciłyby go takie instytucje, jak Skarb Państwa, NBP, BGK czy Krajowy Depozyt Papierów Wartościowych. Zwolnione z podatku od transakcji byłyby m.in. pierwotne emisje papierów wartościowych oraz związane z finansowaniem potrzeb pożyczkowych skarbu państwa i jednostek samorządu terytorialnego. Jak przyznał poseł Henryk Kowalczyk, także w samym PiS są rozbieżne opinie co do wyboru jednego z tych dwóch wariantów. – Jesteśmy otwarci na argumenty. Nie zamykamy się na głosy środowisk rynkowych i eksperckich – zadeklarował Szałamacha. – Dajemy sobie sześć–osiem tygodni na dyskusję i wysłuchanie opinii środowisk eksperckich w tym opinii NBP – dodał.