Utrata przez dolara statusu głównej waluty rezerwowej świata ma być wydarzeniem o znaczeniu epokowym. Nouriel Roubini, ekonomista, który przewidział globalny kryzys z lat 2007–2009, widzi w dedolaryzacji jedno z głównych zagrożeń dla gospodarki amerykańskiej. Przeciwko dolarowi wyraźnie zmawiają się kluczowe gospodarki z rynków wschodzących. Chiny namawiają Arabię Saudyjską i inne państwa arabskie, by rozliczały się z nimi w kontraktach naftowych za pomocą juanów. Sankcje nałożone na aktywa Banku Centralnego Federacji Rosyjskiej stały się ostrzeżeniem dla dyktatur, by trzymać swoje rezerwy walutowe z dala od Nowego Jorku i Londynu. Rosja ostentacyjnie zawiera natomiast porozumienia handlowe, w których pozwala innym krajom na rozliczanie się za jej surowce w juanach, realach brazylijskich, rupiach indyjskich czy innych walutach lokalnych. Rosyjska i chińska propaganda już od dawna wieszczy upadek dolara. „Euro i dolar przestaną być w obrocie jako międzynarodowe waluty rezerwowe” – napisał w grudniu na Twitterze w pakiecie prognoz na 2023 r. Dmitrij Miedwiediew, były prezydent Rosji. Czyżby więc nowojorskim finansistom i decydentom z Fedu nie pozostało już nic innego, jak żyć w strachu przed rychłym spełnieniem tej przepowiedni? Raczej nie. Proces dedolaryzacji co prawda wygląda groźnie w propagandzie, ale w praktyce niesie ze sobą wiele problemów dla państw, które odchodzą od dolara w transakcjach handlowych. Przekonała się o tym Rosja, która nie wie, jak odblokować równowartość 40 mld dol., które utknęły na kontach denominowanych w rupiach indyjskich.
Finansowa czarna dziura
Zachodnie sankcje sprawiły, że Rosja straciła dostęp do ogromnej części europejskich rynków surowców energetycznych. Ich utratę postanowiła jednak sobie skompensować zwiększonym eksportem do Chin, Indii oraz innych krajów rozwijających się. O ile w marcu 2022 r. eksport rosyjskiej ropy do Indii wynosił 68 tys. baryłek dziennie, o tyle rok później sięgał już 1,43 mln baryłek. Indie nie tylko wynegocjowały od Rosji spore zniżki za ten surowiec, ale też uzyskały zgodę Rosji, by rozliczać dużą część tych transakcji w rupiach. Rosja się na to z chęcią zgodziła. Wszak mogła ogłosić, że rozliczenia w indyjskiej walucie to „kolejny gwóźdź do trumny dolara”. Indyjscy importerzy też chętnie rozliczali się w walucie krajowej. Wszyscy byli więc zadowoleni. Tylko po pewnym czasie okazało się, że Rosja nie bardzo wie, co zrobić z górą rupii, która zaczęła się gromadzić na jej kontach bankowych. Agencja Reutera, powołując się na przedstawicieli rządu Indii, donosiła niedawno, że góra ta urosła do ekwiwalentu 40 mld dol.
– Rosja zgromadziła na kontach bankowych w Indiach miliardy rupii, z których nie możemy skorzystać. To problem. Musimy wykorzystać te pieniądze, ale by to zrobić, rupie muszą zostać wymienione na inną walutę – przyznał Siergiej Ławrow, rosyjski minister spraw zagranicznych. Negocjacje mające na celu rozwiązanie tego problemu zakończyły się w zeszłym tygodniu fiaskiem. – Nie chcemy już robić rozliczeń w rupiach. Ten mechanizm po prostu nie działa – powiedział Agencji Reutera anonimowy rosyjski oficjel.
Rosjanie nie wykorzystają zgromadzonych rupii do zakupów w innych krajach, gdyż indyjska waluta nie jest na tyle atrakcyjna, by szeroko stosowano ją w rozliczeniach międzynarodowych. Co prawda można te środki wykorzystać, kupując w Indiach towary i usługi, ale Indie nie mają zbyt wielu dóbr, które mogłyby zainteresować Rosję. Według danych indyjskiego Ministerstwa Handlu i Przemysłu indyjski eksport do Rosji wyniósł w okresie 11 miesięcy zakończonych w lutym 2022 r. tylko 2,8 mld dol. Rządy w Moskwie i New Delhi od blisko roku nie mogą sobie nawet poradzić z kwestią zapłaty za warte 2 mld dol. rosyjskie uzbrojenie. Hindusi nie chcą opłacić tego kontraktu w dolarach, gdyż boją się amerykańskich sankcji. Nie chcą też płacić w rublach ze względu na dużą niepewność kursową i małą płynność rosyjskiej waluty. Rosjanie nie chcą natomiast przyjmować zapłaty w rupiach.