Przed wczorajszą decyzją Węgrów wśród analityków panował konsensus. Wszyscy się spodziewali pierwszego od początku roku obniżenia kosztów kredytu. Tak też się stało, ale skala cięcia – z 9,5 do 8,5 proc. – znacznie przekroczyła oczekiwania. Mimo to forint osłabił się wczoraj nieznacznie.
Tak agresywny ruch świadczy o tym, że w decydowaniu o polityce monetarnej bank centralny nie musi już się kierować wyłącznie troską o kurs waluty, ale może w większym stopniu skoncentrować się na walce z recesją. Jeśli zaś może sobie na to pozwolić, to znaczy, że rynki finansowe w dużej mierze odzyskały już zaufanie do Węgier i całej Europy Środkowej.
Nawet po obniżce główna stopa procentowa na Węgrzech należy do najwyższych w Europie. Nieco wyższą mają jedynie Rosja, Islandia, Rumunia i Chorwacja. To pamiątka po bardzo wysokiej inflacji w roku 2008 i jesiennej deprecjacji waluty, która skłoniła bank centralny do podniesienia głównej stopy procentowej o 3 pkt proc. na jednym posiedzeniu.
[srodtytul]Rynek antycypował cięcie[/srodtytul]
– Ja też jestem trochę zaskoczony. Ale gdy spojrzymy na to, co się dzieje, to widać, że analitycy są bardziej zdumieni niż rynek. Rynek do cięć się przygotował – zauważa Lars Rasmussen, analityk ds. obligacji i walut w Danske Banku. Forint osłabił się wczoraj po południu zaledwie o 0,2 proc., do poziomu 267,4 forinta za euro, a złoty nawet się umocnił – o 0,33 proc., do 4,18 zł.