Roubini, który jako jeden z niewielu czołowych ekonomistów trafnie przewidział ostatni kryzys, uważa, że recesja na świecie skończy się w tym półroczu. USA i gospodarki Europy Zachodniej prawdopodobnie przez kilka lat będą jednak rozwijać się w „anemicznym” tempie, niższym od potencjału.
Profesor ze Stern Business School przy Uniwersytecie Nowojorskim na łamach „Financial Times” ostrzegł bowiem, że gospodarce zagrażają liczne czynniki ryzyka. Jednym z nich jest skomplikowana sytuacja w polityce ekonomicznej. Polega ona na tym, że czego by nie zrobiły obecnie rządy, i tak źle wpłynie to na koniunkturę. Z jednej strony rządy mogą próbować kompensować ogromne nakłady poniesione w ramach stymulusów fiskalnych, podnosząc podatki i zmniejszając wydatki. Może to jednak podważyć jakiekolwiek odrodzenie. Z drugiej strony, jeśli jednak będą podtrzymywać wysoki deficyt, może to poskutkować nadmierną inflacją, co z kolei doprowadzi do wzrostu kosztów kredytu i również może stłumić ożywienie.
Drugim poważnym zagrożeniem, według Roubiniego, jest szybszy niż wynikałoby z fundamentów wzrost cen ropy naftowej i innych surowców energetycznych, a także żywności. Jego zdaniem, świat nie jest przygotowany na kolejny szok, jeśliby notowania ropy wystrzeliły do przeszło 100 USD za baryłkę.
Według guru, po kilku kwartałach szybkiego wzrostu, wynikającego z odbudowania zapasów i produkcji, globalną gospodarkę czeka rozwój w bardzo powolnym tempie.