Goldman Sachs potwierdził, że nie przypadkiem jako jeden z zaledwie dwóch wielkich banków inwestycyjnych z Wall Street przetrwał kryzys finansowy. W III kwartale zarobił na czysto 3,19 mld USD, w porównaniu z 845 mln USD przed rokiem. W przeliczeniu na jedną akcję zarobek wyniósł 5,25 USD i okazał się wyraźnie wyższy od 4,24 USD oczekiwanych średnio przez analityków.
[srodtytul]Podniesiona poprzeczka[/srodtytul]
Mimo to notowania Goldmana spadły po otwarciu giełd o ponad 1 proc. Powód? Bardzo rozbudzone oczekiwania związane z publikowanymi dzień wcześniej wynikami banku JP Morgan Chase. To głównie dzięki doskonałym wynikom giganta w środę amerykańskie akcje mocno podrożały, a indeks Dow Jones przekroczył magiczną barierę 10 tys. punktów. Wczoraj indeks z powrotem znalazł się poniżej niej. – Goldman osiągnął bardzo dobre wyniki, ale najwyraźniej nie sprostał wygórowanym oczekiwaniom – komentował Peter Jankovskis, dyrektor inwestycyjny z Oakbrook Investments.
Analitycy zwracali też uwagę, że bank, który w wyniku kryzysu postanowił przekształcić się w zwyczajny bank komercyjny, sporą część profitów osiągnął z handlu na rynkach kapitałowych. Nie gwarantuje to, że dobre rezultaty będzie mieć także w kolejnych kwartałach.
Zły wpływ na giełdy miał też raport Citigroup. Dawny gigant, jedna z największych ofiar kryzysu, osiągnął zysk 101 mln USD, podczas gdy rok temu miał 2,9 mld USD strat. W przeliczeniu na jedną akcję miał jednak 27 centów straty, co było skutkiem dywidend od akcji uprzywilejowanych i kosztów emisji nowych papierów. Choć oczekiwania mówiły, że straty na akcję będą większe, to wynik ten inwestorów nie zachwycił.