W minionym miesiącu bezpośrednie inwestycje zagraniczne w Chinach wzrosły 7,8 proc., do 8,13 miliarda dolarów, w porównaniu z tym samym okresem poprzedniego roku. Styczeń był szóstym kolejnym miesiącem wzrostu napływu kapitału z zagranicy. Do sierpnia 2009 r. przez dziesięć kolejnych miesięcy bezpośrednie inwestycje malały z powodu kryzysu finansowego na świecie. W minionym roku zagranica wsparła szybko rosnącą chińską gospodarkę kwotą 90,03 mld USD. Było to 2,6 proc. mniej niż w 2008 r.
[srodtytul]Chcą skorzystać na boomie[/srodtytul]
W poprzednim kwartale produkt krajowy brutto Chin zwiększył się 10,7 proc., a tempo to było najwyższe od 2007 r. Firmy zagraniczne chcą skorzystać na tym boomie. – Szybki wzrost Chin i powiększający się rynek wewnętrzny powodują, że jest to atrakcyjny kierunek dla inwestorów – uważa David Cohen, ekonomista Action Economics w Singapurze.
Dobrym przykładem może być firma odzieżowa Esprit Holdings, notowana na giełdzie w Hongkongu. Ponieważ w Niemczech, jej głównym rynku, sprzedaż poleciała w dół, teraz przypuszcza szturm na Chiny. Jest obecna w 150 miastach, a plany mówią o sklepach w ponad 450 ośrodkach. Chiński rząd jest zaniepokojony tempem wzrostu gospodarki i napływu pieniędzy na rynek. Próbuje przyhamować ekspansję. Niedawno po raz drugi w ciągu miesiąca zwiększył rezerwy obowiązkowe banków, by ograniczyć skalę akcji kredytowej.
W sobotę chiński nadzór bankowy poinformował, że nakazał tamtejszym instytucjom zaostrzyć kontrolę ryzyka i sprawdzanie zdolności kredytowej pożyczkobiorców. Rozpatrując wnioski kredytowe, tamtejsze banki mają kalkulować potrzeby klientów biznesowych, sprawdzać cash flow, zobowiązania i zdolność regulowania spłat. Z kolei klienci indywidualni nie dostaną kredytu, jeśli nie powiedzą, na jaki cel przeznaczą pożyczkę.