– Projekty reform zależą w dużej mierze od narodowych interesów oraz krajowych konstelacji politycznych. Rośnie też niebezpieczeństwo, że plany te będą tworzone bez wcześniejszych międzynarodowych uzgodnień – Ackermann odniósł się w ten sposób m.in. do propozycji prezydenta USA Baracka Obamy. Gdyby weszły w życie, banki miałyby ograniczoną możliwość spekulowania na własny rachunek.
Szef Deutsche Banku skrytykował też prowadzoną przez rządy (w tym władze Niemiec) walkę z premiami w sektorze bankowym. – Czy istnieje jakaś korelacja między systemem wynagrodzeń a stratami, jakie ponosiły banki w czasie kryzysu? Tak, ale negatywna. Ci którzy lepiej opłacali pracowników, mieli mniejsze straty. Nie można wszystkiego zrzucać na politykę płacową – podkreślił Ackermann. Jako przykłady potwierdzające swoją tezę podał: Deutsche Bank, Goldman Sachs, Credit Suisse oraz Barclays.
Wszystkie te banki wypłacały swoim menedżerom duże premie i wyszły z kryzysu w stosunkowo dobrym stanie. W Hypo Real Estate, niemieckim pożyczkodawcy najmocniej poszkodowanym przez kryzys, premie nie były zaś szczególnie wysokie. Jednakże, zdaniem Ackermana, banki pod naciskiem rządów będą ostatecznie musiały zmniejszać wynagrodzenia menedżerów.
Ackermann zapowiedział wcześniej, że może zacząć ograniczać w Deutsche Banku wysokość premii. Zwiększona jednak zostanie wysokość stałych płac.