Tyle weźmie za 20 godzin pracy. Kiedy pierwszego grudnia 2009 roku opuszczał stanowisko, nie otrzymał dodatkowych pieniędzy, gdyż, jak to powiedział rzecznik GM, jego kontrakt nie przewidywał odprawy.
Henderson kierował General Motors przez osiem miesięcy. Teraz będzie doradzał zarządowi przy projektach międzynarodowych. Jego następca Ed Whitacre w minionym tygodniu odbył dwa spotkania ze współpracownikami poświęcone dalszym zmianom w firmie, ponieważ przekształcenia od czasu wyjścia z procedury upadłościowej okazały się zbyt wolne.
Jego roczna płaca wynosi 1,7 miliona dolarów, a łączny pakiet sięga 9 milionów USD i obejmuje 7,3 mln USD w akcjach. Kontrakt musiał zostać zatwierdzony przez Kennetha Feinberga, kontrolera zarobków menedżerów w firmach korzystających z pomocy finansowej państwa, mianowanego przez Departament Skarbu. Pakiet Hendersona opiewał na 5,45 mln dolarów, w tym 1,26 mln stanowiła pensja.
W lipcu minionego roku Whitacre, były dyrektor generalny i szef rady nadzorczej AT&T, stanął na czele nadzoru w General Motors. Chce, aby firma z Detroit jak najszybciej odzyskała rentowność i mogła przeprowadzić publiczną ofertę akcji. W II kwartale 2009 roku GM miał 1,15 mld USD straty. Zdaniem prezesa Whitacre’a menedżerowie zbyt wiele czasu spędzali na naradach kosztem realizacji zadań. Dlatego ograniczył im liczbę spotkań. Firma ma szybciej wprowadzać na rynek nowe modele. Whitacre obiecał, że do czerwca odda rządowi 6,7 mld USD, mimo że termin zwrotu pieniędzy przypada na 2015 r. W tym roku General Motors powinien mieć zysk po pięciu latach na minusie.
Największym udziałowcem GM jest rząd federalny kontrolujący 61 proc. kapitału. Chodzi nie tylko o pożyczki, które GM chce zwrócić, ale też o inny dług zamieniony na akcje. Podczas planowanej na ostatni kwartał 2010 r. sprzedaży akcji rząd będzie miał możliwość ograniczenia swoich udziałów.