Zgodnie z pierwotnym porozumieniem Islandia miała zwrócić 3,7 miliarda euro w ciągu 15 lat przy oprocentowaniu rocznym 5,5 proc. Pod presją opinii publicznej prezydent Olafur Ragnar Grimsson odmówił ratyfikowania ustawy. Później Holandia i Wielka Brytania zaproponowały, aby dług był spłacany przy stałym oprocentowaniu malejącym w końcowej fazie jego spłaty.

Sobotnie referendum dotyczyło tej pierwszej propozycji. Premier Johanna Sigurdardottir opowiadała się za odwołaniem referendum, jednak opozycja nie zgodziła się na to. Jakie będą skutki odrzucenia ustawy? Islandia do momentu osiągnięcia porozumienia z W. Brytanią i Holandią nie będzie mogła skorzystać z pożyczki Międzynarodowego Funduszu Walutowego ani od państw Europy Północnej.

Oddali się też perspektywa wstąpienia tego kraju do Unii Europejskiej. Agencja ratingowa Fitch obniżyła już ocenę papierów dłużnych Islandii do poziomu śmieciowego, a Moody’s Investors Service i Standard & Poor’s sygnalizowały, że mogą pójść jej śladem.

– To referednum jest bardzo szczególne i bez żadnego odpowiednika w historii Islandii – ocenia Gunnar Helgi Kristinson, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Islandzkim. Prezydent Grimsson zwrócił uwagę, że „zwykłych ludzi, farmerów i rybaków, podatników, lekarzy, pielęgniarki i nauczycieli zapytano, czy chcą wziąć na swoje barki, poprzez podatki, ciężar narzucony przez nieodpowiedzialnych, zachłannych bankierów”.

Islandczycy są oburzeni, że banki doprowadziły do obciążenia systemu finansowego długiem dziesięciokrotnie przewyższającym roczny PKB ich kraju.