Analityk Centrum Badawczego Instytutu Prywatyzacji i Zarządzania Dźmitry Kruk podkreślił w rozmowie z PAP, że w długoterminowej perspektywie wzrost pensji na Białorusi jest ściśle powiązany z wydajnością pracy i z tego punktu widzenia nie ma w nim nic zaskakującego.
"Dziwne jest tylko to, dzięki czemu rośnie białoruska gospodarka, która jest niezupełnie rynkowa i charakteryzuje się wysokim odsetkiem subsydiowanego sektora państwowego. W ostatnich latach rosła ona w znacznym stopniu dzięki wzrostowi zadłużenia zagranicznego.() Dlatego trudno mówić o stabilności tego wzrostu. Już widzimy, że się spowolnił" - podkreślił.
Zaznaczył, że osobnym przypadkiem jest szybki wzrost wynagrodzeń po kryzysie z 2011 r., kiedy to inflacja roczna wyniosła 108,7 proc., a władze zmuszone były przeprowadzić znaczące dewaluacje, które obniżyły kurs rubla o 187,3 proc. w skali roku. Jak podkreślił, do tego wzrostu zarobków przyczyniły się dwa czynniki.
"Gdy nasze dochody w dolarach bardzo spadły po dewaluacji białoruskiego rubla w 2011 r., znacznie wzrosła różnica w dochodach między Białorusią i Rosją i przez to zwiększyła się emigracja siły roboczej. Trudno to potwierdzić konkretnymi liczbami, gdyż niestety wyniki badań dotyczące siły roboczej nie są na Białorusi publikowane, ale rozmaite publikacje w mediach świadczą o tym, że emigracja ta bardzo wzrosła, co od razu odbiło się na rynku pracy poprzez istotny deficyt określonych specjalności. Nawet prywatny biznes zaczął wówczas podnosić pensje, by zmniejszyć różnicę między wynagrodzeniami u nas i w Rosji"- zaznaczył.
Według oficjalnych danych w 2012 r. średnia pensja na Białorusi sięgnęła zaledwie 447 dol. - prawie dwukrotnie mniej niż w Rosji, gdzie wyniosła 859 dol.
"Drugi powód to oczywiście administracyjne podnoszenie zarobków w sektorze budżetowym, aby spełnić zadanie ich wzrostu do 500 dol." - zaznaczył. Obietnicę taką złożył prezydent Alaksandr Łukaszenka w maju 2012 r. "Teraz wzrost wynagrodzeń stopniowo się spowalnia i przypuszczalnie wróci znów mniej więcej do poziomu odpowiadającemu wzrostowi wydajności" - dodał Kruk.