W najnowszym raporcie dla Kongresu o międzynarodowej polityce gospodarczej i kursach walutowych resort finansów skrytykował także Japonię za wkroczenie na rynek walutowy celem zahamowania aprecjacji jena oraz wezwał władze Korei, by rzadziej korzystały z takich interwencji.
Część polityków amerykańskich argumentowała że Chiny uzyskały nieuczciwie przewagę w konkurowaniu na globalnych rynkach poprzez utrzymywanie sztucznie zaniżonego kursu juana, aby zwiększać eksport. W Kongresie narastała więc presja na prezydenta Baracka Obamę, aby ukarał za to Chiny.
Administracja woli jednak postępować łagodnie i używać dyplomacji. Teraz autorzy raportu stwierdzili jak zwykle, że „co się tyczy Chin - nie zostały spełnione kryteria pozwalające nazwać ten kraj manipulatorem walutowym". Powtórzyli także standardowa formułkę, że aprecjacja juana była zbyt wolna i określili ja jako „niedostateczną".
„Resort będzie bacznie monitorować tempo aprecjacji i nalegać na zmiany w polityce, które dadzą większą elastyczność kursową, wyrównają warunki działania i zapewnia trwały zwrot ku wzrostowi napędzanemu krajowym popytem"- stwierdza raport.
Wartość juana zarządzanego ręcznie przez Pekin wzrosła w tym roku wobec dolara o 4 proc. oraz o 7,7 od czasu, gdy Chiny odstąpiły w lipcu 2010 r. od sztywnego kursu waluty chińskiej do amerykańskiej. Instytut Międzynarodowej Ekonomii im. Patersona ocenił niedawno, że juan jest nieoszacowany o 24 proc. wobec dolara, wcześniej w tym roku różnica ta wynosiła 28 proc. Zmianę przypisał zarówno polityce stopniowej aprecjacji jak i wyższej inflacji w Chinach.