Stany Zjednoczone stają się jednym z najtańszych państw, jeśli chodzi o koszty produkcji, w gronie krajów rozwiniętych. W 2015 r. średnie koszty produkcji w Niemczech, Japonii, Francji, Włoszech i Wielkiej Brytanii będą od 8 do 18 proc. wyższe niż w USA – wynika z badań Boston Consulting Group (BCG).
Eksportowe ożywienie
Raport wskazuje, że wiele międzynarodowych koncernów przenosi już produkcję z innych krajów do USA. Dotyczy to m.in. Toyoty, Airbusa, Siemensa czy Rolls-Royce'a. Na korzyść producentów lokujących swoje fabryki w USA działają m.in. niskie koszty energii, stosunkowo małe koszty pracy w stosunku do wydajności wykwalifikowanych pracowników oraz bliskość atrakcyjnego rynku zbytu. Doszło już nawet do tego, że część firm przenosi produkcję do Stanów Zjednoczonych z Chin.
– Przez ostatnie 40 lat różnego rodzaju miejsca pracy w fabrykach migrowały z państw o dużych kosztach produkcji do krajów z niższymi kosztami. Teraz, gdy ekonomika światowego przemysłu się zmienia, mamy do czynienia z kolejną falą przepływów. W nadchodzących latach nadejdzie kolej Ameryki na przyjmowanie tej fali, a już coraz więcej spółek traktuje USA jako platformę dla niskokosztowego eksportu – twierdzi Harold Sirkin, współautor raportu BCG.
Analitycy BCG prognozują, że do 2020 r. powstanie dzięki temu od 2,5 do 5 mln nowych miejsc pracy w przemyśle i usługach. Stopa bezrobocia w USA może więc spaść o 3 pkt proc. z obecnych 7,4 proc.
Już widać, że amerykański eksport staje się coraz bardziej opłacalny. – Pomimo dużej uwagi, jaka jest przykładana przez opinię publiczną do deficytu handlowego USA, ludziom umyka to, że od 2005 r. amerykański eksport rósł średnio siedem razy szybciej niż PKB – piszą analitycy BCG.