Do silnej wyprzedaży niemieckich obligacji doszło już w kwietniu, gdy w ciągu dwóch tygodni rentowność dziesięciolatek skoczyła z rekordowo niskiego poziomu 0,07 proc. do 0,36 proc. Jest ona obecnie najwyższa od września 2014 r., czyli wróciła na poziom z czasów, gdy rynek jeszcze nie był pewny tego, że Europejski Bank Centralny zdecyduje się na ilościowe luzowanie polityki pieniężnej.
W ślad za niemieckimi papierami poszły w ostatnich dniach również papiery innych państw europejskich. Wyprzedaż nie oszczędziła Polski. Rentowność polskich obligacji dziesięcioletnich wzrosła w piątek do 3,17 proc. i była najwyższa od września. W przypadku długu emitowanego przez polski rząd rekordowo niski poziom rentowności, czyli 1,93 proc., został osiągnięty w styczniu. Później zaczęła się stopniowa wyprzedaż tych papierów, która przyspieszyła w drugiej połowie kwietnia i na początku czerwca.
Co jest przyczyną przeceny na europejskich rynkach obligacji? Część analityków od dłuższego czasu spodziewała się korekty, zwłaszcza że w obecnym środowisku rynkowym akcje wydają się inwestorom atrakcyjniejsze od państwowego długu. Niektórzy zastanawiali się nawet, czy na rynku obligacji nie powstała bańka. Bezpośrednim impulsem do przeceny były opublikowane we wtorek dane wskazujące, że inflacja powraca do strefy euro. Następnego dnia Mario Draghi, prezes Europejskiego Banku Centralnego, powiedział na konferencji prasowej, że inwestorzy powinni się przyzwyczaić do podwyższonej zmienności na rynku. To skłoniło ich do dalszej wyprzedaży.
– Inflacja zaskoczyła, a było oczekiwanie, że Draghi będzie bardziej „gołębi", gdy okazał się być bardziej neutralny i mówił, by przywyknąć do zmienności. Musimy jednak pamiętać, że wcześniej przez wiele miesięcy rentowności europejskich obligacji spadały – przypomina Luca Cazzulani, strateg z banku UniCredit.
Przecena dotknęła również amerykańskich obligacji. O ile 1 czerwca rentowność dziesięciolatek sięgała 2,1 proc., o tyle w czwartek już 2,4 proc. W styczniu wynosiła ona zaledwie 1,65 proc. – Widzę, że są wielkie problemy z płynnością na rynku i duże skoki każdego dnia, a nawet w każdej minucie, co mnie przeraża. Nie uważam jednak, by już zaczynał się rynek niedźwiedzia – twierdzi Bill Gross, rynkowy guru i zarazem szef obligacyjnego funduszu Janus Global Unconstrained Bond Fund.