Co prawda rynki zareagowały na wynik greckiego referendum wyprzedażą bardziej ryzykownych aktywów, ale inwestorzy byli dalecy od paniki. Negatywna reakcja była też silniejsza w Azji niż w Europie. Tokijski indeks Nikkei 225 zamknął się w poniedziałek 2,1 proc. na minusie, a Hang Seng, indeks giełdy w Hongkongu, spadł o 3,2 proc.
Szok związany z wynikiem referendum (61,3 proc. Greków opowiedziało się za odrzuceniem warunków wierzycieli) osłabł jednak na początku sesji w Europie, gdy podał się do dymisji grecki minister finansów Yanis Varoufakis. Niemiecki DAX tracił po południu zaledwie 1,2 proc., francuski CAC40 1,5 proc., a brytyjski FTSE 100 0,9 proc.
Silniej reagowały rynki południa Europy. Włoski indeks FTSE MIB tracił w ciągu dnia 2,7 proc., a rentowność obligacji Hiszpanii, Portugalii i Włoch umiarkowanie poszła w górę – ale nie tak wysoko, by mówić o panice. Euro osłabło wobec wszystkich głównych walut. W ciągu dnia za 1 euro płacono już tylko 1,09 USD. Tracił też złoty. Za 1 dolara płacono nawet 3,87 zł, a za 1 franka 4,06 zł.
Europejskie pęknięcie
Varoufakis pożegnał się z resortem finansów w dość dobrym nastroju, a jego dymisję powszechnie potraktowano jako manewr, który może ułatwić greckiemu rządowi osiągnięcie porozumienia z wierzycielami. – Będę z dumą obnosił się z pogardą, jaką mnie darzą wierzyciele Grecji – stwierdził Varoufakis.
Powszechnie się spodziewano, że jego następcą zostanie Euclid Tsakalotos, technokratyczny ekonomista będący dotychczas szefem greckiej delegacji podczas negocjacji z wierzycielami. Po godz. 16 greckie media donosiły o jego oficjalnej nominacji. Negocjacje Grecji z wierzycielami mają być kontynuowane we wtorek podczas spotkania Eurogrupy i szczytu unijnych przywódców.