Import zmniejszył się zaś o 18,7 proc. Te dane zostały powszechnie odebrane jako kolejna oznaka osłabienia drugiej pod względem wielkości gospodarki świata.
Uderzyły w nastroje na azjatyckich giełdach i w ceny surowców. Chiński indeks giełdowy Shanghai Composite stracił we wtorek 1,89 proc. Cena rudy żelaza obniżyła się do poziomu sprzed dziesięciu lat. Gwałtownie traciły akcje dużych koncernów górniczych. Papiery Anglo American taniały w ciągu wtorkowej sesji w Londynie o blisko 9 proc., gdy koncern ogłosił, że zawiesza do 2017 r. wypłatę dywidendy. Akcje koncernu Rio Tinto spadały o blisko 5 proc. po zapowiedzi cięć wydatków kapitałowych w 2016 r. o 1 mld USD.
– Perspektywy dla rynków surowcowych są ściśle zależne od wzrostu gospodarczego i podniesienia się popytu. Słaby wzrost światowej gospodarki w połączeniu z dużymi zapasami utrzyma jeszcze przez jakiś czas ceny surowców na niskich poziomach. Nie wiadomo, gdzie jest dno, ale na pewno nie zostało ono jeszcze osiągnięte – twierdzi Jeremy Cook, analityk z firmy World First.
Wzrost popytu na surowce będzie w dużej mierze zależał od sytuacji w Chinach, a ta jak na razie jest źródłem niepokoju inwestorów. – Inwestorzy pozostaną sceptyczni co do prawdziwych warunków gospodarczych w Chinach, a to oznacza, że nastroje będą wciąż dosyć kruche jeszcze w 2016 r. – prognozuje Kinger Lau, strateg z Goldmana Sachsa.
Część analityków wskazuje jednak, że dane o chińskim imporcie sugerują, iż sytuacja w Państwie Środka nie jest aż tak zła i można w ciągu kilku miesięcy oczekiwać wyraźnych oznak poprawy. Spadek importu był dużo mniejszy, niż oczekiwano, i łagodniejszy niż w październiku (gdy wyniósł 18,8 proc.). – Lepsze od oczekiwań dane dotyczące importu sugerują, że rządowe programy stymulacji gospodarki zaczynają się już przekładać na poprawę popytu wewnętrznego. Spodziewamy się, że chiński handel wzrośnie w nadchodzących kwartałach – mówi Julian Evans-Pritchard, ekonomista z firmy badawczej Capital Economics.