Wszystko przez tzw. dżumę bananową, która w zastraszającym tempie rozprzestrzenia się na trzech kontynentach. Lepiej znana jako choroba panamska, jest wywoływana przez grzyb Fusarium oxysporum (występujący również jako tropical race 4) i od lat 50. co jakiś czas zagraża plantacjom. Problem w tym, że teraz – w odróżnieniu od poprzednich dekad – zbliża się do upraw brazylijskich, w których koncentruje się trzy piąte światowej produkcji żółtych owoców. Zagrożona jest przede wszystkim odmiana cavendish, trafiająca do większości supermarketów zachodniego świata, stanowiąca podporę rynku wartego tylko we Włoszech 13,5 mld euro rocznie. Poprzednikami cavendishów były do lat 70. banany gros michel, wykończone przez wspomniany grzyb. Teraz, w przeciwieństwie do czasów ostatniej „epidemii", nie ma gatunku bananów, który mógłby zastąpić cavendisha. Grzyb, który infekuje korzenie bananowców, a następnie rozprzestrzenia się na całą roślinę, jest odporny na chemikalia. Poza tym odmiany bananów trafiające na sprzedaż są krzyżówkami gatunków występujących w naturze i jako takie – ze względu na ubogi materiał genetyczny – wyjątkowo podatne na choroby. Naukowcy uważają, że jeżeli plaga dopadnie plantacji brazylijskich, banany definitywnie znikną z włoskich stołów. To zła wiadomość nie tylko dla miłośników tych owoców, ale też dla 400 mln osób, które zatrudnia bananowy przemysł na świecie.