Według wstępnych wyliczeń firmy Markit Economics zbiorczy PMI dla sektorów przemysłowego i usługowego w styczniu wyniósł 53,5 pkt, najmniej od lutego ub.r., w porównaniu z 54,3 pkt w grudniu. Jego spadek okazał się wyraźnie głębszy, niż zakładała mediana prognoz ekonomistów (54,2 pkt). Źródłem rozczarowania były zarówno usługi, jak i przemysł. PMI dla pierwszego z tych sektorów zniżkował z 54,2 pkt w grudniu do 53,6 pkt w styczniu, a dla drugiego z 54,2 pkt do 53,6 pkt.

Każdy odczyt tego wskaźnika powyżej 50 pkt oznacza, że gospodarka się rozwija, a dystans od tej granicy jest miarą tempa tego rozwoju. Styczniowe dane sugerują więc, że tempo wzrostu gospodarki Eurolandu nieco w styczniu spowolniło. W ocenie Jacka Allena, ekonomisty z firmy analitycznej Capital Economics, w kolejnych miesiącach można oczekiwać dalszego hamowania wzrostu. Stopniowo bowiem wygasają stymulacyjne efekty przeceny ropy naftowej oraz deprecjacji euro.

Główny ekonomista Markit Economics Chris Williamson uspokaja jednak, że w odczytach PMI nie widać na razie powodów do nadmiernego niepokoju. Są one zgodne z kwartalnym tempem wzrostu PKB Eurolandu na poziomie 0,3–0,4 proc., odnotowanym w III kwartale (dane za IV kwartał nie zostały jeszcze opublikowane). Dość optymistyczny wydźwięk mają wskazania PMI dla największych gospodarek UE. W przypadku Niemiec wskaźnik ten spadł do 54,5 z 55,4 pkt w ostatnim miesiącu ub.r., zaś w przypadku Francji wzrósł do 50,1 do 50,5 pkt. – To sugeruje, że Francuzi wracają do sklepów po tym, jak listopadowe ataki terrorystyczne w Paryżu zniechęciły ich do wydawania pieniędzy – przyznaje Jack Allen.