Ku zaskoczeniu ekonomistów, którzy nie oczekiwali takiej decyzji, BoJ obniżył stopę depozytową, czyli oprocentowanie nadobowiązkowych depozytów banków komercyjnych w banku centralnym, do -0,1 proc. Ujemna stopa będzie jednak stosowana tylko do nowych depozytów.

Jeszcze miesiąc temu gubernator tej instytucji Haruhiko Kuroda mówił, że jest przeciwny polityce ujemnych stóp procentowych, z którą – w różnej formie - eksperymentują już Europejski Bank Centralny, szwedzki Riksbank i Szwajcarski Bank Narodowy. Decyzja BoJ wywołała więc silną reakcję na rynkach finansowych. Rano czasu polskiego jen tracił wobec dolara 1,5 proc., a tokijski indeks Nikkei 225 zyskał 2,8 proc.

Ujemna stopa depozytowa ma skłonić banki do zwiększenia akcji kredytowej i w ten sposób przyczynić się do pobudzenia japońskiej gospodarki i podbicia inflacji w kierunku celu BoJ (2 proc. rocznie).

Decyzja BoJ zapadła kilka godzin po publikacji serii rozczarowujących danych z japońskiej gospodarki. Produkcja przemysłowa w grudniu spadła o 1,4 proc., po zniżce o 0,9 proc. w listopadzie. Ekonomiści spodziewali się, że zmniejszyła się ona tylko o 0,3 proc. Sprzedaż detaliczna spadła zaś o 0,2 proc.

Bank Japonii nie rezygnuje też wciąż z ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej (QE), czyli skupu aktywów za wykreowane pieniądze. Mimo to, w piątek obniżył on swoje prognozy inflacji. Obecnie zakłada, że cel inflacyjny osiągnie ona pod koniec 2017 r. Wcześniejsze prognozy zakładały, że nastąpi to już pod koniec br. W grudniu ub.r. indeks cen konsumpcyjnych w Japonii wzrósł o 0,2 proc. rok do roku.