Giełdy stopniowo wyłamują się z szeregu i korelacja między nimi słabnie. Wprawdzie czterodniowy rajd, który zaczął się miniony piątek to niewielka próba, ale zjawisko to jest coraz bardziej widoczne. Przez sześć tygodni 2016, kiedy na parkietach dominowały obawy o wzrost gospodarczy na świecie i wypłacalność ruchy indeksów były ze sobą ściśle skorelowane.
Malejąca zależność między parkietami jest istotna, szczególnie dla inwestorów, którzy nie chcą poddać się fali zmiennych nastrojów odnośnie do perspektyw światowej gospodarki. Na giełdach sparaliżowanych obawami o wzrost PKB w Chinach i sytuacją kredytową w Stanach Zjednoczonych było trudno o skuteczną strategię inwestycyjną. W tych warunkach ucierpiały fundusze hedgingowe, oraz fundusze inwestycyjne z których odpływały pieniądze.
- Kiedy nasilają się obawy aktywa inwestycyjne postrzegane są jako jedna kategoria ryzyka - twierdzi Jim Paulsen, główny strateg Wells Capital Management. To potężny gracz, gdyż tej firmie inwestorzy powierzyli aktywa o wartości ponad 350 miliardów dolarów.
Paulsen podkreśla, że kiedy strach ustępuje inwestorzy znowu zaczynają rozróżniać poszczególne aktywa i traktować je jako odmienne inwestycje o różnych cechach. - W przeszłości korelacje zmieniały się wraz z poziomem strachu - przekonuje.
30 - dniowa korelacja nowojorskiego indeksu Standard&Poor's500 z dziesięcioma innymi klasami aktywów, włącznie z ropą naftową, i wskaźnikami rynków akcji o statusie globalnym jak Euro Stoxx 50 Index, czy Shanghai Composite w ostatnich dwóch tygodniach w każdym przypadku zmniejszyła się, wskazują dane Bloomberga. Na początku lutego rynki akcji poruszały się tandemie, a w wielu przypadkach korelacja między nimi była największa od siedmiu lat.