Komentując najnowsze dane Federalnego Urzędu Statystycznego, dziennik „Handelsblatt" mówi o końcu pewnej epoki. Francja była bowiem największym importerem towarów znad Renu nieprzerwanie od 1961 r.
Jeszcze w 2014 r. eksport Niemiec do Francji przewyższał eksport do USA o 4 proc. Ale w 2015 r. sprzedaż niemieckich towarów za Atlantykiem skoczyła o 19 proc., do 114 mld euro, podczas gdy we Francji tylko o 2,5 proc., do 103 mld euro.
Choć przetasowania na liście największych odbiorców niemieckiego eksportu mają symboliczny charakter, nie są szczególnie zaskakujące. Gospodarka USA rozwija się wyraźnie szybciej, niż Francji (PKB tych państw w ub.r. powiększył się odpowiednio o 2,4 i 1,1 proc.), a eksportowi poza strefę euro służy dodatkowo osłabienie euro wobec dolara.
Wskutek rozbieżności w polityce pieniężnej amerykańskiej Rezerwy Federalnej oraz Europejskiego Banku Centralnego, od połowy 2014 r. kurs euro wobec dolara zniżkował o 20 proc., poprawiając konkurencyjność europejskich eksporterów.
Zdaniem Bernharda Mattesa, prezesa Amerykańskiej Izby Handlowej w Niemczech, popytowi na niemieckie produkty sprzyja reindustrializacja gospodarki USA. Zwiększa ona bowiem zapotrzebowanie amerykańskich firm np. na maszyny, w których produkcji specjalizują się Niemcy.