Stopa bezrobocia w USA spadała bardziej, niż oczekiwano – z 4,1 proc. w marcu do 3,9 proc. w kwietniu. Pierwszy raz od 2000 r. znalazła się poniżej 4 proc. Szerszy wskaźnik, obejmujący m.in. osoby zniechęcone do szukania pracy czy pracujące na niepełny etat (a chcące pracować w pełnym wymiarze godzin), spadł do 7,8 proc., czyli najniższego poziomu od lipca 2001 r. Średni wzrost płac godzinowych okazał się jednak nieco słabszy, niż wskazywały prognozy. Wyniósł 2,6 proc. rok do roku, podczas gdy spodziewano się zwyżki o 2,7 proc.
Choć dane za kwiecień okazały się słabsze od oczekiwań, to i tak mogą świadczyć o przyspieszeniu wzrostu gospodarczego w II kwartale, po stosunkowo słabym początku roku. – Naszym zdaniem sytuacja na amerykańskim rynku pracy pozostaje dobra. Zaczyna być tam coraz ciaśniej, a pula dostępnych wykwalifikowanych pracowników się zmniejsza. To oznacza, że przyrost nowych etatów w kolejnych miesiącach będzie prawdopodobnie mniejszy od obecnego – prognozuje Sam Bullard, ekonomista z Wells Fargo.
Ostatnie dane z rynku pracy nie powinny mocno wpłynąć na politykę Fedu, ale wraz z innymi sygnałami z gospodarki zmniejszają ryzyko tego, że bank centralny dokona w tym roku czterech (a nie zapowiadanych trzech) podwyżek stóp procentowych. A to może wyhamować umocnienie dolara. – Dane Departamentu Pracy wpisują się jednak w serię słabszych odczytów z ostatnich dni (rozczarowały też indeksy koniunktury ISM), co może stwarzać pole do korekty ostatniego umocnienia dolara, gdyż nie daje pretekstów do rozgrywania spekulacji na temat możliwości przesunięcia oczekiwań członków Rezerwy Federalnej na łącznie cztery podwyżki stóp w tym roku podczas posiedzenia zaplanowanego na 12–13 czerwca – uważa Marek Rogalski, główny analityk walutowy DM BOŚ.