Z ETF lokujących pieniądze w aktywach z regionu EMEA (rynki wschodzące Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki) wyparowały wówczas 463 mln USD netto. Największe odpływy dotknęły regionu Azji i Pacyfiku. Z ETF inwestujących w aktywa z tych państw uciekło w ciągu tygodnia 1,95 mld USD netto. Dane Bloomberga wskazują również, że od początku roku z Indii, Indonezji, Filipin, Tajlandii, Korei Płd. i Tajwanu inwestorzy wycofali 19 mld USD. To największy odpływ kapitału z tych rynków od wybuchu światowego kryzysu w 2008 r.
Wśród rynków mocno dotkniętych odpływem kapitału znalazły się zarówno takie z licznymi słabościami wewnętrznymi (wysoką inflacją, dużym deficytem na rachunku obrotów bieżących, wzrostem ryzyka politycznego), np. Argentyna czy Turcja, jak i rynki uznawane dotąd za zdrowe pod względem gospodarczym, np. Korea Południowa. Na niekorzyść ich wszystkich zadziałały obawy przed wojnami handlowymi oraz reakcja inwestorów na zacieśnianie polityki pieniężnej przez amerykański Fed.
– Widzimy, że zaczynają zacierać się różnice pomiędzy walutami krajów mających deficyt na rachunku obrotów bieżących oraz walutami państw mających tam nadwyżkę. To odzwierciedla obawy dotyczące wojen handlowych – twierdzi Sim Moh Siong, strateg z Bank of Singapore.
– To nie jest dobre środowisko dla rynków wschodzących. Inwestorzy wyceniają, jak na razie, tylko dwie trzecie podwyżek stóp przez Fed, których spodziewamy się w następnych 12 miesiącach. Fed staje się więc coraz bardziej „jastrzębi", a rynek jeszcze nie do końca to uwzględnia – uważa James Sullivan, szef działu akcji azjatyckich (z wyłączeniem Japonii) w JPMorgan Chase.