A właśnie ten kraj jest uważany za światową stolicę morskich ptaków. Tam doglądają swoich piskląt północne królewskie albatrosy, na wyspach Chatham bytują unikatowe gatunki ostrygojadów i więcej tam gatunków pingwinów niż w jakimkolwiek innym kraju na świecie. 36 gatunków ptaków morskich przychodzi na świat tylko w Nowej Zelandii. Drugie miejsce pod tym względem zajmuje Meksyk, ale tylko z pięcioma gatunkami. Ponad jedna trzecia znanych gatunków ptaków morskich żyje na Nowej Zelandii.
I wprawdzie Nowa Zelandia nie jest najbardziej zanieczyszczona plastikowymi odpadkami, ale tam właśnie morskie ptaki są najbardziej zagrożone, bo tam jest ich najwięcej. Również gatunków niespotykanych nigdzie indziej.
Ptaki te żywią się planktonem. Z powietrza wypatrują pokarmu unoszącego się na powierzchni wód, pikują, by go wyłowić, i połykają, zanim zdadzą sobie sprawę z pomyłki. Zarówno pisklęta, jak i dorosłe ptaki czeka śmierć głodowa, gdy ich żołądki wypełnione są plastikiem zamiast pokarmem.
A z najnowszych raportów organizacji zajmujących się ochroną środowiska wynika, że plastikowe odpadki stanowią 78 proc. śmieci zalegających nowozelandzkie plaże.
Na śmiertelne niebezpieczeństwo spowodowane jedzeniem plastiku narażone są nie tylko ptaki. Jedna trzecia znalezionych chorych lub martwych żółwi ucierpiała z tego powodu. Plastik jest też groźny dla ssaków – fok i lwów morskich. JB