Chiński indeks giełdowy Shanghai Composite zakończył poniedziałkową sesję na najniższym poziomie od listopada 2014 r. Przebił się więc przez dołek ze stycznia 2016 r. Jednym z impulsów do jego przeceny były medialne doniesienia, że prezydent USA Donald Trump może już w poniedziałek rozpocząć procedurę nałożenia karnych, 10-proc. ceł na import z Chin wart 200 mld USD rocznie. Do zamknięcia tego wydania „Parkietu" decyzja w tej sprawie nie została jeszcze ogłoszona, ale rynki uznawały ją za niemal pewną. Większość azjatyckich indeksów giełdowych zamknęła się w poniedziałek na minusie. Hang Seng, główny indeks giełdy w Hongkongu, stracił 1,3 proc. Większość europejskich indeksów giełdowych lekko traciła po południu.
„Cła dały USA bardzo silną pozycję przetargową. Miliardy dolarów i miejsca pracy wracają do naszego kraju, a jak dotąd wzrost kosztów był niemal niezauważalny. Kraje, które nie będą z nami zawierały uczciwych umów, zostaną 'oclone'!" – napisał Trump na Twitterze.
Ledwo co, bo w zeszłym tygodniu, pojawiły się pozytywne sygnały mówiące, że Steven Mnuchin, amerykański sekretarz skarbu, będzie negocjował z chińskimi oficjelami załagodzenie sporu handlowego. Teraz jednak nie wiadomo, czy do jakichkolwiek rozmów w ogóle dojdzie. – Styl prezydenta Trumpa przewiduje zwiększenie presji, po to by wygenerować jak największy lewar w możliwych negocjacjach. Ale Chiny mogą nie grać w tę grę. Mogą wycofać się z jakichkolwiek rozmów, co sprawi, że nie zobaczymy w krótkim terminie złagodzenia sporu – twierdzi Rebecca O'Keeffe, dyrektor w firmie Interactive Investor.
Część ekspertów wskazuje, że dalsza reakcja Chin jest wielką niewiadomą. Co prawda władze ChRL zagroziły, że w odwecie podwyższą cła na amerykańskie towary sprowadzane za 60 mld USD rocznie. Nie wiadomo jednak, czy sięgną również po inne środki odwetowe.
– Większe ryzyko w wojnie handlowej jest związane z postawą Chin niż USA. Prezydent Trump często idzie na kompromisy przy zawieraniu umów. Ale czy Chiny to zrobią? Myślę, że to większe ryzyko – powiedział w rozmowie z CNBC Martin Gilbert, jeden z prezesów Standard Life Aberdeen, drugiej pod względem wielkości europejskiej firmy zarządzającej funduszami.