Śmierć Jorque Enrique Pizano, 56-letniego audytora, została uznana przez patologów za „zwyczajny" zawał serca. Sprawa przybrała jednak szokujący obrót kilka dni później, gdy zmarł jego syn Alejandro Pizano Ponce de Leon. Tym razem jako przyczynę śmierci wskazano zatrucie cyjankiem. Syn napił się tuż przed śmiercią wody z butelki stojącej na biurku ojca. To był nowy wątek w wielkiej aferze, która wstrząsnęła całą Ameryką Południową. Pizano był audytorem w firmie będącej częścią Grupo Aval, finansowego konglomeratu należącego do Luisa Carlosa Sarmiento, najbogatszego Kolumbijczyka. Tuż przed śmiercią ów audytor udzielił wywiadu lokalnej telewizji. Postawił jednak warunek, że wywiad zostanie wyemitowany dopiero, gdy mu się coś stanie. Pizano przedstawił tam nagranie swojej rozmowy z Nestorem Humberto Martinezem, obecnie prokuratorem generalnym Kolumbii. W trakcie tej pogawędki, przeprowadzonej w 2015 r., donosił o nieprawidłowościach, na których trop wpadła jego firma audytorska. Miały one dotyczyć łapówek, jakie dawała brazylijska firma budowlana Odebrecht kolumbijskim politykom. Kolumbia dołączyła więc do grona krajów, do których sięgały macki korupcyjnej ośmiornicy stworzonej przez ten koncern.
To z powodu afery Odebrechtu siedzi w więzieniu były socjalistyczny prezydent Brazylii Inacio Lula da Silva. Ten skandal zniszczył też karierę namaszczonej przez niego następczyni Dilmy Rousseff i położył się cieniem na administracji prezydenta Michela Temera, który sprawował rządy po impeachmencie Rousseff. Afera Odebrechtu kosztowała też stanowisko prezydenta Peru Pedro Pablo Kuczynskiego i wielu innych prominentów z Ameryki Południowej. Macki skandalu sięgają nawet do Wenezueli i na komunistyczną Kubę.
Zaczęło się od myjni samochodowej
Spółka Odebrecht została założona w 1944 r. w Brazylii. Zatrudnia blisko 80 tys. ludzi, a w 2017 r. mogła się pochwalić 25,7 mld USD przychodów. Zbudowała m.in. sporą część infrastruktury na olimpiadę w Rio de Janeiro w 2016 r., terminal lotniska w Miami i jedną z linii metra w Caracas. Długo uznawano ją za przykład rynkowego sukcesu i wzór do naśladowania. To się zmieniło po tym, gdy w 2014 r. wybuchł w Brazylii skandal korupcyjny znany jako operacja „Lava Jato" („myjnia samochodowa").
Długoletnia policyjna operacja przeciwko praniu brudnych pieniędzy koncentrująca się na jednej z myjni samochodowych i działającym przy niej kantorze doprowadziła do wykrycia ogromnego korupcyjnego mechanizmu wokół państwowego koncernu naftowego Petrobras. Upolitycznione kierownictwo spółki (której radą dyrektorów kierowała w latach 2003–2010 późniejsza prezydent Rousseff) przyznawało kontrakty za łapówki idące częściowo do kasy rządzącej Partii Pracujących. Wśród spółek, które znalazły się pod lupą śledczych w związku z tym skandalem, była również grupa Odebrecht. Jej prezes Marcelo Odebrecht został aresztowany w 2015 r., a rok później skazany na 19 lat więzienia za zapłacenie menedżerom Petrobrasu 30 mln USD łapówek. By skrócić sobie wyrok, zaczął sypać. Przedstawił prokuratorom dowody mówiące, że przez ponad dziesięć lat spółka zapłaciła 788 mln USD łapówek, by zdobyć ponad 100 kontraktów w 12 krajach. Opłacała polityków z pierwszej ligi, by sprawnie obracać łapówkami stworzyła zaś specjalną strukturę w firmie (Wydział Operacji Strukturalnych) zajmującą się tylko działalnością korupcyjną. Do celów prania brudnych pieniędzy kupiła filię austriackiego banku Meinl działającego na wyspie Antigua. W nagrodę za współpracę ze śledczymi Marcelo Odebrechtowi obniżono wyrok do dziesięciu lat. W 2017 r. zamieniono mu więzienie na luksusowy areszt domowy. Jego spółka dostała jednak 2,3 mld USD grzywny.