Moskiewski indeks giełdowy RTS (denominowany w dolarach) zniżkował wówczas o 2,2 proc., denominowany w rublach indeks MOEX spadał zaś o prawie 1 proc. Ukraińska hrywna traciła ponad 1 proc. do dolara – za 1 USD płaciło się nawet 28 hrywien. Kijowski indeks giełdowy PFTS balansował między umiarkowanymi spadkami a niewielkimi zwyżkami. Akcje ukraińskiej spółki zbożowej Kernel spadały zaś na giełdzie w Warszawie nawet o 6,5 proc. – w ten sposób inwestorzy reagowali na zbrojny incydent na Morzu Azowskim oraz ryzyko dalszego zaognienia konfliktu między Rosją i Ukrainą.
W niedzielę rosyjska marynarka wojenna ostrzelała i zajęła trzy ukraińskie uzbrojone kutry na Morzu Azowskim. Zablokowała również Cieśninę Kerczeńską oddzielającą Morze Azowskie od Morza Czarnego, blokując w ten sposób dostęp do ukraińskich portów (m.in. Mariupola). W poniedziałek ponownie otwarto ruch w cieśninie dla statków cywilnych, ale napięcie rosło. Na Ukrainie wprowadzono stan wojenny, a rosyjskie władze ogłosiły, że ten morski incydent był prowokacją Ukrainy w koordynacji z USA i UE mającą być pretekstem do nałożenia nowych sankcji na Rosję.
„Do starcia rosyjskich i ukraińskich okrętów doszło, gdy kurs rubla zaczynał się stabilizować i liczono, że USA wycofają się z wprowadzenia proponowanych wcześniej sankcji. Jeśli napięcie będzie rosło, rosyjskie Ministerstwo Finansów może się wycofać z przeprowadzenia zaplanowanej na środę aukcji obligacji" – piszą analitycy Credit Suisse.
„Starcie między Rosją a Ukrainą jest dodatkowym czynnikiem niepewności na rynku lokalnym. Rubel zwykle zyskuje pod koniec miesiąca, gdyż rosyjskie spółki kupują ruble, by móc zapłacić podatki. Nowe napięcia międzynarodowe mogą jednak przyćmić to wsparcie" – wskazują analitycy Societe Generale.